Jednym z niewielu zawodników, który w poprzednich sezonach bronił barw Stelmetu jest Marcin Sroka. Ze skrzydłowym rozmawialiśmy na turnieju we Wrocławiu i pytaliśmy o to, czy jest już gotowy na rozpoczęcie sezonu i jak wygląda chemia w nowej drużynie.
W tym okresie przygotowawczym często wspominaliście, że nie wszyscy zawodnicy grają w 100% skoncentrowani przez całe spotkanie. Czy uważa Pan, że to już się polepszyło i następują zmiany w tym kierunku?
Na pewno jest to nowa drużyna, nowi zawodnicy i tutaj, żeby zagrać na pełnej koncentracji, trzeba zrobić bardzo wiele. Jesteśmy tą drużyną od dwóch miesięcy, myślę, że potrzebujemy jeszcze trochę czasu, aczkolwiek widać już rezultaty tej ciężkiej pracy i sparingów, które zagraliśmy.
Czy chemia w zespole zaczyna już działać?
Myślę, że z każdym dniem, z każdym meczem towarzyskim, czy ligowym, będzie to coraz bardziej widoczne.
Kiedy zawodnik wie, że wciąż jest jeszcze dużo elementów do poprawy, to czy wolałby aby ten sezon przygotowawczy trwał troszkę dłużej, aby lepiej się przygotować, czy jednak głód walki sprawia, że nie może się Pan już doczekać sezonu koszykarskiego?
I jedno i drugie. Na pewno głód powoduje swoje. Myślę, że jeśli zostałoby nas więcej osób z poprzedniego składu, też byłoby łatwiej. Ale mamy całkiem nową drużynę, trener musi to dobrze poukładać, wszystkich zespolić, aby to wszystko wyglądało tak jak należy.
Na jakim etapie przygotowania oceniłby Pan swoją grę?
Nie jestem od tego, aby oceniać swoją grę, od tego są trenerzy. Wychodząc na boisko, staram się dać z siebie wszystko, robić to co potrafię najlepiej i pomagać w każdym meczu drużynie.
Rozmawiał: Kacper Pupin