Z ostatnich meczy na pewno nie może być zadowolony Mantas Cesnauskis, który spędzał je na ławce rezerwowych. Od czasu przyjścia Łukasza Koszarka, nie ma możliwości pokazania się na parkiecie. Po ostatnim pojedynku z Anwilem, rozmawialiśmy z nim na ten temat.
fot. Aleksandra Krystians
Co się dzieje ze Stelmetem na boisku, kiedy potrafi dobrze rozpocząć, a potem nagle przestaje grać?
Mantas Cesnauskis: To pytanie nas bardzo męczy. Wiemy, że coś dzieje się nie po naszej myśli, ale nie potrafimy znaleźć odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje. Chcemy to poprawić, ponieważ w najważniejszych meczach, w play-offach nie da się tak grać. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości to poprawimy.
Jak się Pan z tym czuje, że po przyjściu Łukasza Koszarka praktycznie Pan nie gra?
Oczywiście każdy zawodnik chciałby grać i dołożyć coś od siebie do drużyny. Ja mam na swojej pozycji dwóch najlepszych graczy w polskiej lidze i mogę się tylko przypatrywać z boku i pomagać na treningach.
W takiej sytuacji chyba jest się sfrustrowanym…
Tak jak mówiłem, oczywiście chciałbym grać i dorzucić cegiełkę do zespołu, ale jest jak jest. Nie przejmuję się tym. Teraz przyszły takie mecze, że nie ważne, kto ile punktów rzuca, a kto w ogóle nie gra. Ważne jest zwycięstwo drużyny i medal. Teraz myślimy tylko o tym.
Nie myślał Pan, żeby na koniec okienka transferowego poszukać sobie jakiegoś klubu, gdzie grałby Pan?
Wiem, że miałem parę takich opcji, ale zdecydowałem się nic nie zmieniać i dograć do końca sezon w Stelmecie.