Spośród koszykarzy Stelmetu, tylko jeden ma w swoim dorobku złoty medal Tauron Basket Ligi. Mowa oczywiście o Łukaszu Sewerynie, który spędził trzy lata w Asseco Prokomie Gdyni. Po ostatnim finałowym meczu rozmawialiśmy z nim o sukcesie w zielonogórskich barwach .
Jak się Pan czuje po zdobyciu mistrzostwa Polski? Co prawda, nie jest to Pana pierwszy złoty medal w karierze, ale pierwszy, który zapisał się na kartach historii zielonogórskiego klubu.
Jestem niezmiernie zadowolony. Bardzo się cieszę z czwartego złotego medalu. To osiągnięcie jest niesamowite, a przede wszystkim dla klubu, z tego względu, że w tak krótkim czasie, był w stanie stworzyć drużynę, która nie może się niczego powstydzić w Eurocupie, a także po zdobyciu mistrzostwa na parkietach polskiej ligi. Zwycięstwo w finale 4-0 naprawdę o czymś świadczy.
Jak przygotowaliście się do tej finałowej serii, że nie pozwoliliście wygrać Turowowi ani jednego spotkania?
Przede wszystkim na okres playoffów i finałów nasz zespół bardzo się scalił i powstała naprawdę niesamowita atmosfera. Nie było już tych wzlotów i upadków, które miały miejsce w sezonie zasadniczym. Drużyna była w odpowiednim momencie w szczytowej formie, pokazaliśmy to na parkiecie. Wygraliśmy te finały także mentalnie. Były tylko momenty, kiedy Turów miał szansę urwać chociaż jedno zwycięstwo, ale im się to nie udało.
Który mecz z tych czterech pojedynków z Turowem był dla was najtrudniejszy?
Zdecydowanie trzecie spotkanie, ponieważ stanie 3-0 drużyna przeciwna jak sobie pomyśli, że musi wygrać cztery mecze z rzędu, to być w tym momencie w ich skórze to naprawdę kiepska sprawa.
Teraz czas na zasłużone wakacje. Ma Pan już jakieś plany, jak je spędzić?
Na ten moment jeszcze nie, ale na pewno trochę odpoczynku z rodziną.
A na najbliższe godziny?
Myślę, że cała Zielona Góra będzie świętować dzisiejszy sukces.
Rozmawiała: Agata Zwolak