Już jutro spotkanie z Treflem Sopot. Będzie one wyjątkowe dla naszego nowego zawodnika. Co mówi o tym transferze? Jak ocenia zielonogórską ekipę? Czy boi się jutrzejszego występu? Na te i inne pytania odpowiedział nam dziś Łukasz Koszarek.
Łukasz Koszarek i Zbignew Białek na dzisiejszym treningu (fot. Agata Zwolak)
Po ostatnich problemach Asseco Prokomu Gdynia, przeniósł się Pan do Zielonej Góry. Jak Pan może ocenić swój transfer?
Łukasz Koszarek: Myślę, że ten transfer będziemy oceniać jeszcze długo, poprzez pryzmat wyników i mojej gry. Cieszę się, że tu jestem. Koledzy przyjęli mnie bardzo sympatycznie. Natomiast wszystko wyjaśni się boisku.
Gdy rozwiązywał Pan kontrakt z Asseco, wiedział Pan, jaki będzie następny klub? A może było wiele propozycji?
Nie wiedziałem za dużo. Propozycjami zajmował się mój agent. Cieszę się, że to wszystko ułożyło się tak szybko. Trafiłem tutaj po dwóch dniach i mogę spokojnie trenować w barwach Stelmetu.
Po tym, jak podpisał Pan kontrakt z zielonogórskim zespołem, można było już usłyszeć, przeczytać w mediach, że jak już Koszarek dołączył do Stelmetu, to będzie mistrzostwo. Jak Pan się może odnieść to takich wypowiedzi?
Do zdobycia mistrzostwa jest jeszcze długa droga. Na pewno presja jest duża, ale trzeba sobie z nią radzić. Myślę, że mamy taki zespół, który stać na wywalczenie tego mistrzostwa. To trzeba jednak poprzedzić ciężką, systematyczną pracą, podchodzić do każdego spotkania z pokorą, żeby na koniec wygrywać jak najwięcej spotkań.
Co może Pan powiedzieć o nowym zespole, treningach i organizacji po pierwszych dniach w Stelmecie?
Na razie ciężko coś więcej powiedzieć. Ludzie są uśmiechnięci, a to jest bardzo ważne. Koledzy z drużyny prezentują się bardzo dobrze. Atmosfera też jest naprawdę dobra, także teraz najważniejsze, aby jutro wygrać i podtrzymać tę passę, a dalej już powinno być tylko lepiej.
Przez ponad dwa sezony rywalizował Pan z Walterem Hodge’m, a od jutra staniecie po jednej stronie parkietu. Czy mimo wszystko nie będzie między wami jakiejś rywalizacji?
Żadnej konkurencji absolutnie nie będzie. Rywalizacja będzie tylko i wyłącznie z ekipami przeciwnymi. Walter jest świetnym zawodnikiem. Zrobił tutaj bardzo dużo dla całej drużyny i kibiców, dlatego cieszę się, że będę grał z nim w jednej drużynie.
Zdążył już Pan coś zobaczyć w Zielonej Górze poza halą CRS?
Poza halą jeszcze nie miałem okazji za dużo zobaczyć. Ostatnio pogoda nam nie dopisywała. Znam już bardzo dobrze drogę do hali, także myślę, że poradzę sobie tutaj.
Pana kontrakt w Stelmecie obejmuje także przyszły sezon. Czy w związku z tym zamierza Pan tutaj sprowadzić swoją rodzinę?
Oczywiście. Od razu jak będzie taka możliwość, to sprowadzę tu moją rodzinę. Teraz przed nami dużo meczów, ale myślę, że w okresie świątecznym moi najbliżsi dołączą do mnie i będziemy mogli cieszyć się wspólnie Zieloną Górą.
Jutro mecz z Treflem Sopot, w którym grał Pan w zeszłym sezonie. Co może Pan powiedzieć o tym przeciwniku?
Trefl to na pewno bardzo silna i pewna siebie drużyna. Zawsze walczy do końca, a więc na pewno jutrzejszy mecz będzie dla nas bardzo dobrym testem. Ten zespół posiada tak naprawdę dwóch liderów: Filipa Dylewicza i Adama Waczyńskiego i będziemy musieli zwrócić na nich uwagę.
Które elementy mogą okazać się jutro kluczowe?
Myślę, że nasze zaangażowanie, energia, agresywna obrona, a także musi funkcjonować nasz atak, czyli musi być szybki i skuteczny.
Czy stresuje się Pan troszkę przed jutrzejszym debiutem w zielonogórskich barwach?
Myślę, że stres to złe słowo. Bardziej będzie towarzyszyć mi podekscytowanie i chęć jak najlepszego występu.
Chciałby Pan powiedzieć coś do kibiców Stelmetu, ponieważ wszyscy wiemy, że nie był Pan tu mile witany.
Tak było, bo zawsze występowałem po przeciwnej stronie. Teraz mam nadzieję, że wspólną pracą osiągniemy wielki sukces i ten sezon będzie niezapomniany zarówno dla mnie jak i dla nich.
Czyli o „panience” już nie usłyszymy w hali CRS?
Czy nie usłyszymy to nie wiem, ponieważ nie mam na to wpływu. Jutro zobaczymy jak będzie (śmiech)
Dziękuję.
Dziękuję.
Rozmawiała Agata Zwolak