Asseco Prokom Gdynia okazało się dzisiaj lepsze i zapewniło sobie awans do Final Four Intermarche Basket Cup, który odbędzie się już w sobotę i niedzielę w Koszalinie. Zielonogórski Stelmet uległ we własnej hali ekipie Mistrzów Polski 74:83.
Przed dzisiejszym spotkaniem koszykarze Stelmetu zapowiadali, że zamierzają powalczyć z całych sił, ponieważ zależy im na zdobyciu tego pucharu. Jak się dzisiaj okazało, tych sił nie wystarczyło. W pierwszej połowie gra obu zespołów była wyrównana. Co prawda częściej na prowadzeniu byli goście, ale ich przewaga była zaledwie kilkupunktowa i wydawało się, że Stelmet nie pozwala jej powiększać i kontroluje grę. Po dwóch kwartach Stelmet przegrywał tylko 42:45. Pozytywnym aspektem było to, że Oliver Stević i Dejan Borovnjak potrafili się przeciwstawić silnym podkoszowym z Gdyni, a w najważniejszych momentach każdy dorzucał swoje pojedyncze punkty. Martwiła jedynie forma Waltera Hodge’a, który był dzisiaj cieniem dla samego siebie. Nie tylko miał ogromne problemy ze skutecznością, ale także tracił piłki i nie najlepiej radził sobie z rozgrywaniem akcji.
Przejdźmy jednak do drugiej połowy. Czy ktoś jeszcze pamięta, jak dwa sezony temu w całej lidze mówiło się o zielonogórskiej drużynie „Mistrzowie trzeciej kwarty”? Dzisiaj trzecia kwarta była popisem najsłabszej gry Stelmetu, jaką mieliśmy okazję oglądać niedawno na polskich parkietach. Tak naprawdę to ten fragment gry zaważył na wyniku końcowym. Mimo, że w ostatniej części meczu Stelmet prezentował się już znacznie lepiej, a momentami bez problemów ogrywał Asseco. To jednak nie wystarczyło aby dogonić przeciwników, którzy prowadzili nawet 19 punktami. Spotkanie zakończyło się wynikiem 83:74 dla gości i to Prokom pojedzie na weekend do Koszalina.
Ciężko wyróżnić jednego koszykarza z drużyny Asseco, dzięki któremu ten zespół wygrał. Świetny mecz rozegrał Rasid Mahalbasić, ale Adam Hrycaniuk także dużo wnosił do gry całej ekipy. Łukasz Koszarek pokazał, że bez Jerela Blassingame’a potrafi bardzo dobrze pokierować drużyną, a ważne role odegrali także Mateusz Ponitka i Robert Witka.
Powracając na koniec do Stelmetu, to jak szybko zaczął, tak też szybko zakończył swoje starty w Pucharze Polski. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Może i nie zdobędziemy w tym sezonie tego trofeum, ale naszym koszykarzom z pewnością przyda się jeden luźniejszy weekend, aby później mieć siły walczyć o podium Tauron Basket Ligi. Jak sami podkreślają, tak duża ilość meczów, bardzo ich męczy i taka tygodniowa przerwa wyjdzie im tylko na dobre. Tym bardziej, że już za tydzień będą walczyć w gorącej Hiszpanii z Cajasolem Sewillą.
Agata Zwolak