Drugi pojedynek z serii Stelmet – Asseco zakończył się niespodziewanym zwycięstwem gości 71:58. Zielonogórzanie zaprezentowali się zdecydowanie poniżej wszelkich oczekiwań i tym samym skomplikowali sobie sytuację przed wyjazdem do Gdyni. Co po tym meczu powiedzieli zawodnicy zielonogórskiej drużyny?
Kamil Chanas: Zagraliśmy słabo i więcej nie będę komentował tego meczu. Ten mecz nie wyszedł nam jeżeli chodzi o skuteczność. Oni karali nas rzutami za trzy punkty bardziej niż w pierwszym meczu. Gdynia była dzisiaj lepsza we wszystkim i nas rozwaliła. Miejmy nadzieję, że taki kop w tyłek nam pomoże. Jedyne co mogę zapewnić, to że jedziemy do Gdyni po zwycięstwo, jedziemy żeby walczyć. Jeżeli chcemy walczyć o mistrzostwo, a tam nie wygramy, to tak jak trener powiedział, nie zasługujemy na to.
Vladimir Dragicević: Tak jak mówiłem po pierwszym meczu, nie wierzyłem w to, że Asseco jest w stanie zagrać drugi równie słaby mecz. Pokazali, że są dobrym, zespołem i potrafią grać przeciwko nam. Ich gracze dobrze rzucali za trzy punkty, co nie jest ich specjalnością. Nie graliśmy przeciwko zespołowi, który tak dużo rzuca, to sprawiło nam dzisiaj spore problemy. Teraz musimy się skoncentrować. Jutro wracamy do treningów, aby przygotować się na następne spotkanie. Takie mecze zdarzają się każdej drużynie. Może lepiej przegrać teraz, niż na przykład w finale. Wiemy, że nie jesteś takimi faworytami, jak wszyscy myślą. Bardzo ważne jest dla nas, aby wspierali nas kibice. Dzisiaj połowa hali była pusta. To nie jest łatwe, grać przeciwko takiej drużynie jak Asseco. Oni mają dużo graczy, którzy naprawdę wiedzą jak grać porządny basket i dzisiaj nam to udowodnili.
Przemysław Zamojski: Fatalna dyspozycja dnia, sporo rzutów nietrafionych z dystansu, tragiczna skuteczność także na linii rzutów wolnych. 6/16 na swoim parkiecie, to chyba jeszcze nam się nie zdarzyło w tym sezonie. Jeżeli tak się gra i pozwala jednemu zawodnikowi zdobyć więcej niż 20 zbiórek, to będą problemy. To było dzisiaj widać. Mieliśmy problemy z organizacją gry. Kiedy oni prowokowali nas do rzutów z dystansu, my nie staraliśmy się robić coś innego. Powinniśmy poszukać gry pod koszem, pójść bardziej na przewinienia, chociaż to też nam niewiele dawało, ponieważ nie trafialiśmy rzutów osobistych. Powinniśmy szukać gry bliżej kosza i tam upatrywać swojej szansy, a nie tak jak dzisiaj na siłę próbowaliśmy przemóc się i zacząć trafiać za trzy. Spotkanie numer jeden chyba za łatwo się dla nas ułożyło. Myśleliśmy, że dzisiaj też od pierwszej minuty narzucimy swój ton i mecz będzie przebiegał po naszej myśli, a tak nie było. Nie możemy się jednak załamywać, to jest seria spotkań. Tutaj nikt nie wyeliminował nas z gry o mistrzostwo i dalej walczymy, jedziemy do Gdyni.