Nasza rodzima TBL powoli się rozkręca. Szesnaście zespołów koszykarskich walczy co weekend. Czeka ich trzydzieści meczów sezonu zasadniczego. Póki co rozegrali dopiero trzy, ale gwiazdy i gwiazdeczki już zaczynają błyszczeć. Do gwiazd naszej ligii niewątpliwie są zaliczani Qyntel Woods reprezentujący AZS Koszalin oraz Quinton Hosley grajacy dla Stelmetu Zielona Góra.
Quinton Hosley (fot. Aleksandra Krystians)
Obaj już grali w naszej lidze i byli w swoim czasie największymi gwiazdami. Ich powroty do TBL wywołały wielkie podniecenie i entuzjazm wielu kibiców, znawców i dziennikarzy.
Właśnie w czwartej kolejce sezonu 2014/2015 dojdzie do pierwszego bezpośredniego pojedynku Panów Q. Normalnie powinien być to powód by hala CRS pękała w szwach. Jednak Stelmet Zielona Góra ma w tej chwili jakiś kryzys. Dlatego nie jestem pewien czy publiczność dopisze i zjawi się w komplecie na jakże pięknym zielonogórskim obiekcie. Oczywiście najbardziej zagorzali kibice twierdzą, że takiej gratki nie można przepuścić, a fakt przegranych ostatnich trzech meczy przez Stelmet dopinguje ich jeszcze bardziej. Przecież klubu i drużyny nie byłoby bez kibiców i na odwrót. Jest to sytuacja trochę podobna do małżeństwa. Można się posprzeczać i mieć wzajemne pretensje, ale w trudnych momentach trzeba siebie nawzajem wspierać i dopingować. Tak też jest w sporcie. Koledzy z drużyny mogą się nie zrozumieć. Kibice mogą mieć pospolitego focha na zawodników, trenera czy zarząd klubu, ale ostatecznie w trudnych momentach to oni przychodzą na mecz ubrani cali na zielono. Zdzierają gardła, wymachują flagami i krzyczą „ZASTAL… ZASTAL…” lub bardziej w amerykańskim stylu „Defence… defence…”.
Jestem niezmiernie ciekaw jak wypadnie pojedynek Woodsa z Hosley’em. Quinton jest w Zielonej Górze traktowany jak bohater, gwiazda światowego formatu ponieważ dwa sezony temu poprowadził Stelmet do Mistrzotwa Polski, a w finałach został uhonorowany nagrodą MVP tego etapu rozgrywek. W moim przekonaniu Quinton jest nad wyraz gloryfikowany przez kibiców, którzy są w niego zapatrzeni jak w obrazek. Ja jednak traktuję go niemniej krytycznie co innych graczy. Jego grę można opisać zaledwie jednym zdaniem. Q jest wielki gdy chce. No właśnie z tą chęcią u Hosley’a czasem różnie bywało już w mistrzowskim sezonie. W obecnym też różowo nie jest. Miewa przebłyski niesamowitej gry obronnej jak np. w sparingu z CEZ Nymburg lub w ataku, gdy wykorzystuje podania Koszarka i kończy akcje efektownymi wsadami. Póki co zdarzają się mu również niestety bardzo słabe fragmenty, jak słaba skuteczność w eliminacjach do Euroligi lub samolubne siłowe rozwiązania w EuroCup. Wiem, że Q potrafi być wielki jednak musi tego pragnąć przede wszystkim on sam. Musi mieć silny bodziec, który wyzwoli w nim tę niesamowitą chęć udowodnienia swojej wielkości na parkiecie.
Qyntel Woods to zawodnik niezwykle utalentowany, który bawi się grą, a każda udana akcja dodaje mu pewności siebie. Prawdą jest, że nie grał w zawodową koszykówkę w ubiegłym sezonie ponieważ leczył kontuzję. Wielu znawców zastanawiało się jakim zawodnikiem będzie po powrocie i czy aby przypadkiem nie straci nic ze swoich umiejętności. Już pierwsze mecze pokazały, że niepotrzebnie mieliśmy obawy o jego dyspozycję. Pomimo, że jest on szczuplejszy niż kilka sezonów temu to wciąż potrafi grać fizyczną koszykówkę. Pierwszymi zespołami, które miały okazję przekonać się o sile Woodsa były Asseco i King Wilki. W meczach przeciwko tym drużynom Qyntel zdobył odpowiednio 26 pkt (10/16 z gry) i 28 pkt (8/14 z gry) i udowodnił, że nikt nie ma prawa podważać jego gwiazdorskiej pozycji w naszym kraju. Trafiał z dystansu, zdobywał punkty z efektownych kontrataków i drugich szans po zbiórkach w ataku. Krótko mówiąc – gracz kompletny. W dodatku porusza się trochę jak Lebron James co nasuwa skojarzenia… The King!
Na dwa dni przed meczem Quinton Hosley przypomniał wszystkim o filmiku jaki udostępnił przeszło dwa miesiące temu gdy powracał do Zielonej Góry. Kompilacja jego najlepszych zagrań zatytułowana „Return of The King” ma sugerować nam, że Quinton powróci w wielkim stylu. Czy będziemy świadkami jego wielkiego powrotu już w niedzielę przeciwko AZSowi Koszalin i Qyntelowi Woodsowi? Mam nadzieję! Go Stelmet Go!!! Go Hosley Go!!!
Karol Szendi
Tekst ukazał się również w serwisie Sportowe Fakty