Miał być sparing na wysokim poziomie, pełny emocji i dobrej koszykówki. Tymczasem zobaczyliśmy słabe widowisko sportowe, z porażką Stelmetu w tle. Wicemistrz Włoch pokonał gospodarzy 71:65 i pokazał jak wiele pracy jeszcze przed naszymi koszykarzami.
Mecz nie rozpoczął się po myśli zielonogórzan. Goście bez problemów kończyli każdą akcję celnym rzutem, natomiast Stelmet nie mógł poradzić sobie w ataku. Pierwsze punkty zdobył dopiero po trzech minutach Christian Eyenga, z linii rzutów osobistych. Potem nie było jednak lepiej. Cały czas zielonogórska ekipa miała problemy ze skutecznym atakiem, czego efektem było zaledwie siedem punktów na koniec pierwszej kwarty.
Przy 13-punktowym prowadzeniu Virtusu, wydawało się, że goście dalej będą dominować na parkiecie. Tymczasem sami zaczęli popełniać coraz to więcej błędów. Stelmet, mimo nienajlepszej gry, zaczął wykorzystywać problemy rywala i przewaga gości powoli topniała. Dobrze zaprezentował się w tej kwarcie Przemysław Zamojski, który trafiał z każdej pozycji. To jednak nie wystarczyło na wyrównanie spotkania. Ostatecznie druga kwarta zakończyła się wynikiem 24:33.
Po przerwie cały czas utrzymywał się słaby poziom gry. Na parkiecie dalej panował lekki chaos. Dopiero w połowie kwarty Stelmet przełamał swoją niemoc rzutową, ale cały czas nie był w stanie wyjść na prowadzenie. W pewnym momencie wydawało się, że zobaczymy obronę zielonogórzan, która do tej pory nie funkcjonowała, jednak ostatecznie większość akcji zakończyła się niepotrzebnymi przewinieniami. Po trzeciej kwarcie na tablicy widniał wynik 44:50 i teoretycznie jeszcze wszystko było możliwe.
Teoretycznie, bo Acea Virtus Rzym mimo nie najwyższego poziomu gry i tak przeważał na parkiecie. Ciężko było liczyć na odrodzenie Stelmetu. Pojedyncze skuteczne akcje i zagrania tonęły w masie błędów i chaosu. Co gorsza, nie można nawet powiedzieć, że zielonogórzanie walczyli z całych sił, a wręcz przeciwnie, dało się odczuć brak zaangażowania w postawie niektórych koszykarzy. Ostatecznie, nie doszło do nagłej rewolucji, obrotu spraw i Acea Virtus Rzym pokonał gospodarzy turnieju 71:65.
Stelmet Zielona Góra – Acea Virtus Rzym 65:71 (7:20, 17:13, 20:17, 21:21)
Punkty dla Stelmetu zdobyli: Aaron Cel 11, Russell Robinson 8, Kamil Chanas 3, Christian Eyenga 10, Maciej Kucharek 0, Craig Brackins 4, Marcin Sroka 8, R.T. Guinn 2, Przemysław Zamojski 9, Adam Hrycaniuk 5, Łukasz Koszarek 5.
Punkty dla Virtusu zdobyli: Phill Goss 14, Booby Jones 9, Alex Righetti 0, Lorenzo D’Ercole 6, Callistus Eziukwu 16, Quinton Hosley 11, Trevor Mbakwe 7, Riccardo Moraschini 5, Jimmy Baron 3.
Podsumowując, zielonogórska ekipa pokazała się dzisiaj z bardzo złej strony. Zaczynając od ataku, poprzez obronę, grę pod koszem i zrozumieniem na boisku, a kończąc na braku zaangażowania w spotkanie. Oczywiście można tłumaczyć Stelmet tym, że jest to jeszcze okres przygotowawczy, że zespół jest przemęczony, a gracze potrzebują czasu na wkomponowanie się w ideę Mihailo Uvalina. Jednak już niedługo rozpocznie się sezon. Ciężko doszukać się progresu całej ekipy między dzisiejszym meczem, a tym z Albą Berlin. Przed naszymi koszykarzami jeszcze dużo pracy, miejmy nadzieję, że będzie już tylko lepiej.
Kolejna okazja do oceny gry naszych koszykarzy już w niedzielę o godzinie 15.00, kiedy to Stelmet zmierzy się z Olimpią Lublaną, a już jutro o 16.00 oficjalna prezentacja zielonogórskiego zespołu.