Z każdym dniem napięcie rośnie. Już w niedzielę pierwsze starcie Stelmetu i Energi Czarnych w ćwierćfinale playoff. Z tej okazji przepytaliśmy kapitana zielonogórzan Kamila Chanasa.
fot. Aleksandra Krystians
Cieszycie się, że w playoffach trafiliście na Energę? Chcieliście na nich trafić?
Kamil Chanas: Generalnie nie kalkulujemy z kim chcemy grać, gramy teraz ze Słupskiem. Wygraliśmy z nimi cztery razy, ale teraz to jest nowa historia i spodziewamy się ciężkiej przeprawy.
Jak Twoje przygotowania?
Moje? Takie jak reszty drużyny (śmiech). Ćwiczymy sobie od środy, bo wcześniej dostaliśmy parę dni wolnego, także będziemy przygotowywać się taktycznie do tych meczów.
Mocne strony Słupska?
Trener i zbilansowany zespół, mocny pod koszem. To takie dwie najważniejsze rzeczy.
A słabe strony?
To może zachowamy dla siebie.
Wracając do pamiętnego rzutu Piotra Stelmacha, który uratował wtedy rywalizację z Czarnymi. Po jego trafieniu rzuciłeś mu się na szyję, czy to był szok? Jakieś niedowierzanie, że ta piłka wpadła?
Oczywiście cieszyliśmy się, ja stałem akurat na wprost kosza i widziałem tą piłkę jak wpada i nagle chciała jakby wyturlać się, potem wróciła idealnie do kosza i stąd ta radość podwójna. Wyglądało jakby piłka miała wypaść, ale jednak udało się zdobyć kosz.
Takie momenty długo się pamięta?
Pamięta. Teraz nam zostały powtórki na YouTube, zdjęcia i wspomnienia.
Sądzisz, że w tym roku będzie tak samo gorąca atmosfera i walka?
Mam nadzieję, że tak będzie. Zeszły sezon był wspaniały i te wszystkie mecze w szóstkach to był praktycznie komplet i to było niesamowite. Oby tak było i w tym sezonie.
A w jakich meczach wolisz grać, takich, które rozstrzygają się w ostatniej sekundzie czy wolisz kiedy zyskujecie przewagę na początku i trzymacie ją do końca?
Lepiej by było gdyby te mecze wcześniej się rozstrzygały, ale jeżeli są mecze bardzo ważne w playoffach i się wygrywa w końcówkach no to rzeczywiście i dla nas i dla kibiców to są niesamowite emocje plus większa radość ze zwycięstwa