Dziś w Słupsku Stelmet nie miał łatwego zadania. Do ostatnich sekund, Energa Czarni starali się wyrwać zwycięstwo i przeszkodzić mistrzom Polski. Na szczęście, nasi gracze, mimo nie najlepszego występu, pokonali rywala 77:73.
Stelmet rozpoczął dzisiejszy mecz zdecydowanie słabiej, niż robił to w ostatnich spotkaniach. W hali Gryfia, gospodarze na samym początku wyszli na prowadzenie. Stelmet dopiero po paru akcjach trafił z dystansu i zbliżył się do rywala. Cały czas jednak lepiej prezentowali się zawodnicy Energi Czarnych. Punkty naszych koszykarzy wynikały bardziej z błędów przeciwnika, niż dobrej postawy Stelmetu. Na szczęście słupszczanie także nie potrafili zdominować parkietu. Gra toczyła się na nie najwyższym poziomie, a wynik był bliski remisu. Cały czas jednak, to podopieczni Andreja Urlepa byli o krok do przodu. W Stelmecie ważne punkty zdobyli między innymi Przemysław Zamojski, Kamil Chanas czy Łukasz Koszarek. Dodatkową niespodzianką było wyjście Marcusa Ginyarda w pierwszej piątce meczu. Zobaczyliśmy także na parkiecie Craiga Brackinsa, który powrócił po paru tygodniach przerwy. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 19:18.
W drugiej partii meczu było już troszkę lepiej. Stelmet, dzięki Christianowi Eyendze, wyszedł w pierwszej akcji na prowadzenie. Walka toczyła się jednak punkt za punkt, a żadna z ekip nie była na tyle silna, aby wyjść na znaczne prowadzenie. Ponownie na parkiecie zobaczyliśmy Brackinsa, który pokazał się z bardzo dobrej strony i zdobył ważne punkty, przede wszystkim na obwodzie. Problemem zielonogórzan było wiele strat i błędów spowodowanych niedokładną grą. Zdenerwowany postawą swojej drużyny, Mihailo Uvalin, prosił o czas, jednak nie wpłynął on znacząco na grę Stelmetu. Ostatecznie po drugiej kwarcie, nasz zespół prowadził 37:34.
Po przerwie, nadal nie mogliśmy być spokojni. Czarni nie odpuszczali i trzymali się blisko zielonogórzan. Najwięcej problemów, naszej ekipie, przysporzył Garrett Stutz, który nie dość, że był silny pod tablicami, to także popisał się celnymi rzutami zza linii 6,75m. Na szczęście, w Stelmecie także znaleźli się gracze, którzy potrafili rzucić z dystansu. Nasi zawodnicy utrzymywali niewielkie prowadzenie. Niepokojąca była jednak ilość przewinień zielonogórskich podkoszowych. Zarówno Vladimir Dragicević jak i Adam Hrycaniuk już w trzeciej kwarcie mieli na swoim koncie po cztery faule. Pod koniec, Stelmet rozstrzelał się i przez moment wydawało się, że będzie już tylko lepiej. Tymczasem, po krótkiej przerwie dla Andreja Urlepa, gospodarze szybko nadrobili większość strat i na 10 minut przed końcem spotkania przegrywali jedynie 54:57.
Ostatnia partia meczu była pełna emocji, ponieważ słupski zespół nie odpuścił ani na moment. Czarni dawali z siebie wszystko, aby wyrwać to zwycięstwo, jednak Stelmet nie stracił ani na moment prowadzenia. Parę razy było naprawdę niebezpiecznie, ale nasi koszykarze potrafili rzucić ważne punkty w odpowiednich chwilach. Bardzo ważną rolę odegrał w tej kwarcie Vlado Dragicević, który wcześniej nie był tak skuteczny, jak zawsze, ale obudził się w kluczowym momencie. Energa Czarni próbowali walczyć do ostatnich sekund, ale na linii rzutów osobistych nie mylił się między innymi Przemysław Zamojski. Inni gracze także wpłynęli na wynik, dzięki czemu Stelmet zwyciężył w Słupsku 77:73.
Zwycięstwo to, może mieć duży wpływ na to, czy Stelmet zajmie pierwsze miejsce przed fazą play-off. Nie możemy jednak być do końca zadowoleni z postawy naszych koszykarzy, którzy musieli się dzisiaj namęczyć ze słabszą i do tego osłabioną kontuzjami ekipą. To spotkanie pokazuje, jak nierówna jest forma naszych graczy. Play-offy zbliżają się ogromnymi krokami. Zanim jednak kolejna część sezonu, w niedzielę do Zielonej Góry przyjedzie Rosa Radom.
Energa Czarni Słupsk – Stelmet Zielona Góra 73:77 (19:18, 15:19, 20:20, 19:20)
Energa Czarni: Garrett Stutz 25, Roderick Trice 20, Tomasz Śnieg 10, Jarosław Mokros 6, Karol Gruszecki 5, Kacper Borowski 3, Derrick Zimmerman 2, Joseph Taylor 2, Jordan Hulls 0.
Stelmet: Przemysław Zamojski 13, Łukasz Koszarek 12, Marcus Ginyard 10, Kamil Chanas 10, Vladimir Dragicević 10, Craig Brackins 8, Adam Hrycaniuk 6, Mantas Cesnauskis 3, Marcin Sroka 3, Christian Eyenga 2.