Kolejnym rozmówcą był Szymon Szewczyk, który udzielił nam bardzo obszernych odpowiedzi dotyczących zbliżającego się wielkimi krokami meczu z Barceloną.
Aleksander Piskorz: Panie Szymonie, przed Wami kolejny mecz euroligowy. Pierwszy – z Żalgirisem – przegrany. Na pewno wnioski wyciągnęliście, bo mimo że postawą w grze wypadaliście świetnie, mecz przegraliście głównie brakiem wiary i koncentracji w końcówce…
Szymon Szewczyk: Czy brak pewności siebie? Ja bym tego tak nie określił. Przegraliśmy z Żalgirisem w ostatnich minutach. Na pewno boiskowe doświadczenie przeciwnika na to wpłynęło, lecz przede wszystkim to były nasze błędy, które pozwoliły Żalgirisowi wrócić do gry, a później – rozegrać mecz na swoją korzyść. Taka jest Euroliga – nie można tutaj grać przez 30 minut czy 35 minut dobrą koszykówkę, a w końcówce łudzić się, że jakoś „dowieziemy zwycięstwo”. To jest koszykówka na najwyższym poziomie, trzeba walczyć od początku do końca. Niestety – tego nam zabrakło. To są właśnie nasze wnioski, które musimy wykorzystać w meczu z Barceloną. Oczywiście nie ma co porównywać do siebie obu drużyn, choć dla nas to i tak jest to po prostu kolejna mocna drużyna. Zresztą – Barcelona to wielka marka w Europie i nie ma co ukrywać, że jedziemy tam walczyć. Wynik wbrew pozorom nie jest aż tak ważny – patrzymy na fakt, żeby nasza obrona i atak wyglądał, tak jak życzy sobie tego Saso Filipovski oraz my sami. Po to trenujemy. Musimy pamiętać – poza taktyką – o koncentracji, utrzymywać ją cały mecz. Jeżeli mówimy, że ktoś penetruje w lewo, bronimy na lewo, jeśli ktoś na low-poscie lubi atakować na prawo – musimy odciąć prawą stronę. Takie detale na parkiecie decydują potem o wyniku.
W takim razie jak Pan, zawodnik ograny i doświadczony w wielu ligach oraz klubach europejskich, czuje się przed takim meczem? Ciągle jest ten dreszczyk emocji i podniecenia czy przychodzi spokój, wyważenie?
Oczywiście każdy mecz, obojętnie czy to PLK, Superpuchar, Euroliga czy jeszcze co innego jak chociażby mecze z Albą i Chimikiem wywołuje emocje, adrenalinę. Człowiek przygotowuje się przez kilka dni do tego najważniejszego momentu, czyli 2-3 godzin trwania całego spotkania. Dla mnie nie ma większego znaczenia, czy gram przeciwko Barcelonie w ich hali czy z jakąś, nazwijmy to, średnią drużyną z ligi polskiej. Na każde spotkanie jestem tak samo skoncentrowany i przygotowany. Mam nadzieję, że dostanę jak największą szansę na grę, ale wszystko zależy ode mnie. Cały czas trenuję i pracuję, by grać w takich meczach jak najlepiej.
Dziękuję bardzo.
Dziękuję