Pierwszym zawodnikiem zagranicznym, który pojawił się na zgrupowaniu Stelmetu przed sezonem 2014/2015 był Daniel Johnson. Z tej okazji na oficjalnej stronie klubu pojawił się wywiad z Australijczykiem, który przeprowadził Michał Szpak.
Michał Szpak: Ledwo przyjechałeś i już zaczynają się pytania… A za chwilę będzie chciał z Tobą pogadać każdy dziennikarz sportowy w tym mieście…
Daniel Johnson: Jest dobrze, mam lekki jet lag, ale jest ok. Większym doświadczeniem będzie nauka jazdy samochodem ale damy radę (śmiech).
Długo leciałeś do nas!
Fakt, razem jakieś 30 godzin, z czego 20 to był sam lot i do tego 10 godzin przerw na lotniskach w Singapurze i Stambule. Ale tak to już jest kiedy mieszkasz w Australii. To kontynent, z którego wszędzie jest daleko więc nie ma opcji żeby zrobić to inaczej.
To nie jest twój pierwszy raz w Europie…
Nie i nawet mogę powiedzieć, że trochę już tu zabawiłem. To było chyba sześć lat temu kiedy podróżowałem po Europie z juniorską drużyną reprezentacji mojego kraju. Przemierzyliśmy wtedy prawie cały kontynent.
Ale tutaj jesteś pierwszy raz i pewnie zauważyłeś, że Zielona Góra jest trochę mniejsza niż Adelajda (stamtąd pochodzi Daniel).
No faktycznie (śmiech). Ale jest w porządku. Szczególnie jak ktoś przyjeżdża tu pierwszy raz to plus jest taki, że nie może przytłoczyć.
Zanim przyleciałeś, pewnie miałeś chwilę żeby poczytać, dowiedzieć się więcej o swojej nowej drużynie… Co tam wyczytałeś?
Poczytałem trochę klubową stronę. Czytałem, że dobrze nam szło w ostatnich latach i to jest bardzo ekscytujące. I drużyna i miasto w internecie wyglądają bardzo obiecująco.
Była już ta słynna pierwsza rozmowa z trenerem, o którą wszyscy pytają?
Wciąż przede mną… Co będziemy chatować online… Dzisiaj będzie pierwszy trening więc na pewno sobie porozmawiamy.
A zrobiłeś skauting kolegów?
Nieeeee. Skauting będę miał dzisiaj na treningu więc wszystko się szybko wyjaśni. Wiem, że nie wszyscy jeszcze są ale będą zjeżdżać. Jestem bardzo podekscytowany i nie zakładam innego scenariusza jak taki, że będzie dobrze.
A jakieś polskie słówka już wkuwałeś?
Yyyyy… Nie jeszcze (śmiech). Przygotowałem się trochę na sam kraj i na jego obyczaje. Ale na pierwsze słówka, które oczywiście będę chciał poznać, musisz mi dać trochę czasu.
Dzisiaj wieczorem pierwszy raz zobaczysz swoją nową halę…
Widziałem ją na razie w internecie i dzisiaj jak wjeżdżaliśmy do miasta z kierowcą, jadąc z lotniska. Z zewnątrz robi wrażenie.
Wiosną grałeś trochę w Portoryko i podobno poznałeś Waltera Hodge’a?
Tak, grałem tam przeciwko niemu. To naprawdę dobry zawodnik, słyszałem, że wymiatał. Tutaj w klubie na tym dużym plakacie ma wielkie buty!
I to tak wymiatał, że po trzech latach ma wycofany numer…
Oooo, popatrzę pod dach jak wejdę na trening (śmiech).
A Twój numer to będzie…
21.
To jeszcze Twoja ksywka…
Każdy mówi na mnie DJ. Chyba tak jest wszystkim łatwiej, nawet mojej Mamie (śmiech).
Rozmawiał: Michał Szpak
źródło: www.basketzg.pl