Po mało emocjonującym i bardzo spokojnym spotkaniu, zielonogórski Stelmet pokonał BK Ventspils 58:51. Wicemistrzowie Polski zakończyli tym samym swój udział w tegorocznej edycji Eurocupu.
Pierwsze posiadanie w meczu wywalczyli zielonogórzanie, jednak nie udało się od razu zdobyć punktów. W kolejnym zagraniu skutecznie zagrał jednak Quinton Hosley i Stelmet prowadził 2:0. Po chwili kolejne „oczka” dodał Aaron Cel. Ventspils w mecz wszedł kilkadziesiąt sekund później, lecz od razu szybkimi, dobrymi atakami doprowadził do wyrównania, a po lay-upie Harvey’a Granta prowadził 8:6. W międzyczasie sporo błędów popełniali zawodnicy Stelmetu. Spod kosza nie trafiał Adam Hrycaniuk, a na dystansie nie mogli wstrzelić się Przemysław Zamojski i Łukasz Koszarek. Całe szczęście dobre zmiany Chevona Troutmana oraz – chwilę później – Daniela Johnsona ponownie wyrównały stan rywalizacji – 10:10. Oba zespoły miały spore problemy ze skutecznością i stratami, przez co wynik był bardzo niski. Odzwierciedlał on też realia meczu w Windawie – nieco senny klimat oraz mocno przerzedzona hala sprawiały, iż całe widowisko nie należało do zbytnio porywających. Wynik po pierwszej kwarcie – 13:11 dla Ventspilsu. Ciężko było co powiedzieć na temat gry obu drużyn, gdyż wyraźnie widać było, że żadna nie gra na swoje sto procent. Losy spotkania miały rozstrzygać się w kolejnych minutach.
Gołym okiem można było zauważyć, iż trener Saso Filipovski nie zamierza przemęczać liderów drużyny. Więcej szans na grę otrzymywali rezerwowi tacy jak Kamil Zywert, Maciej Kucharek czy Daniel Johnson. Sporo pod tablicami grał również Troutman. Początki drugiej kwarty nie należały jednak do zbyt udanych – Ventspils umocnił przewagę do pięciu punktów – 18:13. Serię udanych akcji zaliczył Johnson i Zamojski, co ponownie dało Stelmetowi prowadzenie. Na to musiał zareagować trener Roberts Stelmahers, prosząc o pierwszy w meczu timeout dla swojej ekipy. Nie zmieniło to obrazu gry – gospodarze dalej byli nieskuteczni i gdyby nieco lepsza dyspozycja rzutowa zielonogórzan, z pewnością różnica pomiędzy drużynami znacznie by się zwiększyła. Niemoc w obozie łotewskim przełamał Mire Chatman – jego celna „trójka” ponownie wyprowadziła na prowadzenie Venstpils. Od tego momentu aż do końca pierwszej połowy oba zespoły grały kosz za kosz, nie wychodząc na wyżej niż 2-4 punkty przewagi. Szansę na podwyższenie mieli goście z Zielonej Góry, jednak rzut Kucharka w ostatniej sekundzie drugiej kwarty nie znalazł miejsca w koszu. Wynik – 27:23 dla Stelmetu. Mecz mało ciekawy, można wręcz powiedzieć nudny. Oba zespoły mocno skupiały się na aspektach taktycznych, często nowych, co powodowało sporą ilość strat i niecelnych rzutów. Liderem zielonogórzan okazał się być Daniel Johnson z ośmioma punktami na koncie. Po stronie Ventspilsu wyróżniał się Akselis Vairogs, który również zdobył 8 „oczek”.
Niezły mecz w Rydze rozegrał Daniel Johnson (fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie gospodarze wyszli z bardzo dużą energią na parkiet. Nie przełożyło się to w zupełności na rezultat, który wciąż był korzystny dla Stelmetu. Udawało się go jeszcze podkręcać, gdyż po rzucie Hosley’a podopieczni Saso Filipovskiego prowadzili 31:25. Pojedynek przypominał sparing, co podkreślało fakt, iż mecz nic nie znaczy w układzie tabeli czy kwestiach awansu do drugiej rundy. Obie strony pozwalały sobie na sporo nonszalancji i nieuwagi, co czkawką odbijało się na poziomie rywalizacji. Kwintesencją był uchwycony przez realizatora spotkania obrazek przedstawiający łotewskiego kibica…. śpiącego na siedząco.
Zdobywanie punktów przychodziło obu zespołom wyjątkowo ciężko. Mimo to Ventspils zdołał zniwelować niemal całą stratę, a po „trójce” Vairogsa – wyszli na prowadzenie 36:35. Szybko zareagował coach Filipovski, biorąc przerwę na żądanie. Nie zdała się jednak ona na wiele, gdyż buzzer-beater Vairogsa kończył trzecią kwartę wynikiem 39:39.
Dobre wejście w ostatnią część spotkania zaliczył Przemek Zamojski, szybko trafiając zza łuku. Kilkadziesiąt sekund podwyższył Johnson, zagrywając akcję 2+1. Zielonogórzanie prowadzili 45:39. Gdy po ofensywnej zbiórce Łukasz Koszarek trafił jeszcze z półdystansu, trener gospodarzy po raz kolejny poprosił o czas dla swojej ekipy. Niewiele to dało – mecz w dalszym ciągu był pod kontrolą polskiego zespołu. Celne wykończenie akcji Hrycaniuka ustanawiała wynik na 51:42. Na dwie i pół minuty do końca zielonogórski klub nadal przeważał dziewięcioma „oczkami” 56:47. Już od tego momentu wiadomo było, że Stelmet nie przegra tego meczu.
Pojedynek zakończył się ostatecznie wynikiem 58:51 dla wicemistrzów Polski. Trzeba zaznaczyć, iż zwycięstwo zostało odniesione bez wielkiego nakładu siły. Tym samym zielonogórzanie żegnają się z Eurocupem z bilansem 3-7. Najlepszym strzelcem środowego meczu był Quinton Hosley. „T2” uzbierał łącznie 15 punktów i 12 zbiórek. Daniel Johnson dołożył do tego 11 „oczek”. Wśród pokonanych najlepiej zaprezentował się Akselis Vairogs. Były gracz m.in. Śląska Wrocław zakończył mecz z 16 punktami na koncie.
BK Ventspils – Stelmet Zielona Góra 51:58 (13:11, 10:16, 16:12, 12:19)
Ventspils: Vairogs 16, Chatman 13, Grant 6, Barnies 6, Gulbis 5, Graziulis 2, Lejasmeiers 2, Butjankovs 1, Ate 0
Stelmet: Hosley 15 (12 zb), Johnson 11, Zamojski 8, Cel 6, Troutman 6, Hrycaniuk 6, Koszarek 4, Chanas 2, Zywert 0, Kucharek 0