Kibice w Zielonej Górze nie tak dawno emocjonowali się pojedynkiem z litewskim Żalgirisem w hali CRS. Teraz przyszedł czas na rewanż w Kownie. Jak zaprezentują się tam mistrzowie Polski?
11 – co oznacza ta liczba? Dokładnie tyle punktów mniej od Litwinów rzucili zielonogórzanie w czwartej kwarcie spotkania z pierwszej kolejki Euroligi. Choć prowadziliśmy w pewnym momencie aż 52:41, całe spotkanie zakończyło się porażką 62:66 po fatalnej końcówce…
Podopieczni Saso Filipovskiego uczą się jednak na błędach. Pokazywali to we wszystkich poprzednich spotkaniach, kończąc swoje „frycowe” wiktorią nad wielkim Panathinaikosem Ateny. Celowo pomijamy mecz z Pinarem Karsiyaka – nieobecność Dejana Borovnjaka i J.R Reynoldsa była aż nadto widoczna…. W meczu z Żalgirisem nadal nie jest pewne, czy obaj gracze wystąpią – na pewno na parkiecie nie ujrzymy Reynoldsa, sprawa BoroBoro jest „rozwojowa”.
Czego możemy się spodziewać? Gracze Stelmetu muszą dać z siebie wszystko na parkiecie – ewentualna porażka w meczu z litewskim czempionem może być definitywnym zamknięciem szansy na awans mistrzów Polski do TOP16, co bynajmniej nie jest fantasmagorią. Litwini legitymują się bilansem 2-3 i zajmują dzięki temu przedostatnie miejsce w grupie. Zwycięstwo zielonogórzan może utrzymać polskiego jedynaka w Eurolidze w grze o czwartą pozycję, dającą awans.
Zatrzymanie Mantasa Kalnietisa i spółki łatwe nie będzie. Szczególnie bez podstawowej „dwójki” i (bardzo możliwe) podstawowego centra. Pomimo dobrej dyspozycji Nemanji Djurisicia i Adama Hrycaniuka, może to być po prostu za mało przeciwko Robertasowi Javtokasowi czy też Ianowi Vogioukasowi. Doświadczenie Renaldasa Seibutisa czy Pauliusa Jankunasa stanowi również spore wyzwanie dla zielonogórskich graczy na pozycjach 1-2.
Mecz Żalgirisem już jutro o 18:45 na antenie Canal+. Trzymajmy kciuki za Stelmet – to jeden z ważniejszych meczy w perspektywie losów drużyny w Europie!