Dosłownie kilkanaście godzin pozostało do pierwszego meczu tegorocznego finału Tauron Basket Ligi. Nadchodzące pojedynki komentują więc – na łamach oficjalnego serwisu ligi www.plk.pl – przedstawiciele obu ekip Michał Chyliński (Turów) i Zbigniew Białek (Stelmet).
Michał Chyliński (pierwszy z prawej) rozgrywa swój najlepszy sezon w karierze
(fot. Aleksandra Krystians)
Michał Chyliński: Play-offy rządzą się trochę innymi prawami. Myślę, że przewaga parkietu może mieć niewielkie znaczenie. Nie mówię, że jak gramy u siebie, to wygramy łatwo. Tak na pewno nie będzie, bo Stelmet pokazał, że potrafi grać na wyjazdach. Udowodnił to w Słupsku i Koszalinie. Nie patrzymy na te mecze przez pryzmat, że gramy u siebie i będzie nam łatwiej. Na pewno pomocne jest to, że będą z nami nasi kibice, a wiadomo, jaka jest atmosfera w naszej hali. Będzie gorąco i głośno. Ten doping będzie nam pomagał i będzie nas niósł. Przewaga parkietu to plus, ale myślę, że nie odegra to aż tak wielkiej roli w tej rywalizacji. Nie od dzisiaj wiadomo, że gramy trochę inną koszykówkę niż Stelmet. U nas wszyscy są zaangażowani w grę. Każdy może wziąć ciężar gry na siebie, w zależności od dyspozycji dnia. To jest nasza siła, bo przeciwnik nie może nastawiać się na konkretnych graczy do zatrzymania, tylko musi skoncentrować się na powstrzymaniu całej drużyny, a to nie jest takie łatwe. Zespołowość i to, że nie wiadomo który zawodnik będzie liderem danego dnia, jest naszą bronią. Dla nas też jest to pomocne, bo nie ciąży presja na konkretnych zawodnikach, tylko rozkłada się to na całej drużynie. Na pewno jesteśmy świadomi, że Zgorzelec, ten klub i kibice zasługują na zdobycie mistrzostwa Polski. To gdzieś w głowie siedzi. To nie będzie nas jednak blokowało. Myślę, że będzie działało w drugą stronę i nas motywowało jeszcze bardziej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że wszyscy tutaj oczekują mistrzostwa. Tak samo my oczekujemy go od nas samych. Z tą presją będziemy sobie w stanie poradzić. Zrobimy wszystko, żeby mistrzostwo trafiło do Zgorzelca.
Zbigniew Białek: Z mojej strony muszę powiedzieć, że drużyna PGE Turowa nam leży. Cieszę się, że gramy z nimi w finale. Nie ma dla nas większej różnicy, czy gramy u siebie w domu, czy na wyjeździe. Nawet lepiej, bo jeśli wyciągniemy tam jedno albo dwa zwycięstwa, to wtedy wracamy do siebie i to my będziemy mieli przewagę parkietu. To rywal, który nam leży i z którym możemy wygrać. Na pewno musimy być skoncentrowani od pierwszej minuty do końcowego gwizdka. Każdy musi swoje wnieść. Nie wygramy tej rywalizacji jednym przypadkowym zwycięstwem. Musimy być od nich lepsi. Pokazaliśmy w tym sezonie, że potrafimy bronić i to właśnie defensywa będzie kluczem w tej serii. Myślę, że nic szczególnego nie będziemy pod nich przygotowywać. Na tych pozycjach my także mamy bardzo dobrych zawodników. Z Zigeranoviciem sobie poradzimy, a jeśli chodzi o Opacaka, to Quinton Hosley ostatnio bardzo dobrze spełnia się w obronie. Patrząc na poprzednie mecze, to na pewno będzie chciał wyjść z tej potyczki zwycięsko. Dołoży wszelkich starań, aby Opacak nie funkcjonował tak, jak ostatnio.
Rozmawiał: Wojciech Kłos
źródło: www.plk.pl