Radość w szatni i dobry nastrój trwał długo po zakończeniu meczu. W trakcie udało nam się zamienić parę słów z Dejanem Borovnjakiem, jednym z najlepszych zawodników w zwycięskim meczu z Panathinaikosem.
Aleksander Piskorz: Po tym spotkaniu wszyscy możemy powiedzieć – nareszcie, jest zwycięstwo w Eurolidze. Mecz był ponownie bardzo twardy – tak jak poprzednio – ale tym razem starczyło Wam doświadczenia w końcówce.
Dejan Borovnjak: Mówisz „nareszcie” i zgadzam się, ale wierzę, że na to zwycięstwo zasłużyliśmy o wiele wcześniej i powinno przyjść w poprzednich spotkaniach. Jednak w życiu nie zawsze wszystko jest tak, jak sobie życzysz. Potrzeba sporo szczęścia. Poza tym – nie wszystko, co się dzieje, ma jakiś konkretny powód. W tym meczu udało nam się pozostać skupionym do końca. Graliśmy razem, drużynowo. Myślę, że zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Pokonaliśmy wielki zespół – Panathinaikos, pełen znanych nazwisk. My jednak udowodniliśmy, że wola walki i dobra dyspozycja może dać zwycięstwo.
Mówisz o wielkich nazwiskach – chociażby Raduljica, Diamantidis… Czułeś w trakcie meczu jakąś dodatkową presję, nerwy?
Nie wydaje mi się. Jestem zmotywowany przed każdym spotkaniem. Oczywiście – zespół taki jak Panathinaikos to wspaniała marka z bardzo bogatą historią i ławką. Nie jest łatwo grać przeciwko takim zespołom. To wszystko to jednak walka na parkiecie – na papierze nazwiska mogą niewiele znaczyć, jeśli zawodnicy nie grają dobrze i nie zwyciężają. W tym spotkaniu z Grekami pokazaliśmy, że czegoś nauczyliśmy się ostatnich porażek i wygraliśmy.
Jednak w ostatnich sekundach lecąca w powietrzu piłka zagrała wszystkim na nerwach…
To jest koszykówka – czasem potrzebujesz szczęścia. Musisz przede wszystkim ciężko pracować, a w konsekwencji – zasłużyć sobie na szczęście.
Dziękuję i jeszcze raz gratulacje.
Dziękuję.