Jednym z najbardziej aktywnych graczy Stelmetu w meczu z Żalgirisem Kowno był Dee Bost. Amerykaninowi nie można było odmówić chęci, ale brakowało mu nieco skuteczności.
Na konferencji Saso Filipovski był pytany o postawę Bosta i przyznał, że nie miał pretensji o podejmowane przez niego decyzje. – Tyle tylko, że te rzuty nie wpadały – dorzucił szkoleniowiec Zastalowców. Z kolei sam Dee Bost również przyznał, że kilka jego akcji było nieudanych. – Cóż mogę powiedzieć. Ten mecz był praktycznie nasz. Niestety popełniliśmy kilka błędów, a przeciwnik to wszystko wykorzystał. Ja sam przestrzeliłem kilka lay-upów i jeszcze te rzuty wolne… musimy szybko wrócić do siebie i walczyć dalej – mówił z wyraźnym smutkiem podczas spotkania z dziennikarzami w szatni.
Mimo przegranej Bost zwrócił jednak uwagę, że Stelmet jest drużyną, z którą należy się liczyć i nie będzie dostarczycielem łatwych punktów w grupie. – Możemy być trudnym rywalem dla innych. Obojętnie co inni myślą. Musimy być gotowi na kolejny mecz wyjazdowy w Barcelonie. Bez względu na siłę innych ekip musimy wygrać tyle spotkań ile będziemy w stanie – przyznał..
Amerykanin w swoim debiucie zdobył sześć oczek, ale nie mógł być z tego występu zadowolony i nawet tego nie ukrywał. Zapytany o wrażenia z pierwszego meczu w Eurolidze, długo zbierał myśli, po czym stwierdził: „No tak, był to pierwszy mecz, ale… zagrałem źle, naprawdę mogłem zagrać dużo lepiej. Ale faktycznie był to debiut. Teraz należy wyciągnąć wnioski i przygotować się jak najlepiej to kolejnego spotkania„.
Dla Dee Bosta, jak i dla reszty ekipy – ważny jest jednak kolejny mecz, który może być dla Zastalu szansą na poprawę nastroju. – Teraz mamy ligę polską w poniedziałek. Tam musimy odbić sobie tę porażkę – zapowiada zielonogórski rozgrywający.