Wydawało się, że Stelmet po świetnym zwycięstwie nad PGE Turowem Zgorzelec, powinien ponownie pokazać swoje umiejętności i spokojnie pokonać beniaminka tegorocznych rozgrywek TBL. Niestety, koszykarze pokazali dziś, jak grać nie powinni, na szczęście ostatecznie zwyciężyli 84:76.
Choć dziś do Zielonej Góry przyjechał najsłabszy, nie oznaczało to, że wynik jest już przesądzony. Nie raz zdarzały się sytuacje, ze faworyt musiał się nieźle namęczyć. Początek dzisiejszego pojedynku także nie wyglądał za ciekawie. Gospodarze rozpoczęli mecz nieskutecznie, a w obronie nie byli już tak agresywni jak tydzień temu. Efekt? Wikana Start Lublin prowadziła przez większą część kwarty. Dopiero w ostatnich minutach podopieczni Saso Filipovskiego obudzili się i nadrobili straty. Ostatecznie pierwsza część spotkania zakończyła się wynikiem 25:19.
Nie oznaczało to jednak, że nasi koszykarze grają na wysokim poziomie. Cały czas nie oglądaliśmy efektownej i przede wszystkim efektywnej gry. Po krótkiej przerwie goście szybko odrobili straty, a pierwsze „oczka” w tej kwarcie zielonogórska ekipa zdobyła dopiero po trzech minutach. Akcję punktami zakończył Quinton Hosley, który co prawda był do tej pory pierwszym strzelcem swojej drużyny, jednak rzucał ze słabą skutecznością. Wynik bliski remisu. Wynikało to nie z zaciętej walki, a mnóstwa błędów po obu stronach parkietu. Po przerwie dla zielonogórskiego szkoleniowca, przez moment wydawało się, że będzie lepiej. Dwie akcje skutecznie zakończył Kamil Chanas, to jednak nie wystarczyło do przejęcia pewnego prowadzenia. Niedługo potem ponownie na prowadzenie wyszła drużyna Pawła Turkiewicza. Tak już zostało do końca pierwszej połowy. Gospodarze schodzili do szatni z wynikiem 39:44…
Robinson i Zamojski trafiali w decydujących momentach (fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie liczyliśmy na poprawę gry naszego zespołu. Niestety szybko musieliśmy się rozczarować. Stelmet nie dość, że nie był w stanie wyrównać wyniku i powrócić do gry, to pozwolili gościom jeszcze bardziej odskoczyć. Wikana powoli budowała swoją przewagę. Kiedy wynosiła już ona kilkanaście „oczek” walka okazała się być jeszcze bardziej chaotyczna. Mimo rozmów z trenerem, nasi zawodnicy nie potrafili odmienić losów spotkania. Dodatkowo u naszych koszykarzy nie było widać energii i chęci walki. Stelmet wyglądał bardziej na zmęczonego, choć ciężko powiedzieć, czym miałby się zmęczyć. W ostatnich akcjach dwie „trójki” trafił Russell Robinson, dzięki któremu straty zmalały do dziewięciu punktów. Po trzeciej kwarcie Stelmet przegrywał 55:64.
Czy Stelmet jest w stanie odrodzić się i powalczyć o zwycięstwo? To pytanie zadawał sobie każdy kibic zasiadający na hali CRS-u. Początek ostatniej partii meczu zapowiadał się obiecująco. Wystarczyły niespełna dwie minuty, aby wynik zrobił się na styku. Obudzili się zielonogórscy koszykarze i obudziła się zielonogórska publiczność. Przy szybkim obrocie spraw, rywale zaczęli grać bardziej nerwowo, z czego wynikały potem błędy. Dodatkowo pięć przewinień zapisał na swoim koncie kapitan i lider gości, Tomasz Wojdyła. W końcu zielonogórzanie rozstrzelali się i wyszli na prowadzenie. Teraz każdy z graczy zdobywał ważne punkty, a głównym strzelcem w czwartej kwarcie okazał się Przemysław Zamojski, który w poprzednich kwartach wykorzystał 2 na 12 rzutów. Ostatecznie, choć przeciwnicy próbwali do końca powalczyć o zwycięstwo, Stelmet wygrał 84:76.
Naszych graczy chwalić dziś nie będziemy. Takie mecze powinno wygrywać się spokojnie, różnicą kilkudziesięciu punktów. Drużyna, która tydzień temu pokonała mistrzów Polski, dziś musiała się mocno namęczyć w spotkaniu z najsłabszą drużyną Tauron Basket Ligi. Takie mecze powinny być formalnością, dziś jednak było naprawdę nieciekawie. Miejmy nadzieję, że takiego meczu w wykonaniu Stelmetu już nie zobaczymy. Z drugiej strony trzeba pochwalić WIkanę Start Lublin, która przyjechała tu na rozstrzelanie, a tym czasem dała z siebie dużo energii i przez trzy kwarty walczyła jak równy z równym. Ten mecz powinien być dla naszych koszykarzy nauczką przed dalszą częścią sezonu.
Stelmet Zielona Góra – Wikana Start Lublin 84:76 (25:19, 14:25, 16:20, 29:12)
Stelmet: Quinton Hosley 16, Przemysław Zamojski 15, Aaron Cel 14, Adam Hrycaniuk 12, Łukasz Koszarek 12, Russell Robinson 10, Kamil Chanas 5, Maciej Kucharek 0, Daniel Johnson 0,
Wikana: Piotr Śmigielski 20, Alan Czujkowski 19, Tomasz Wojdyła 15, Bryon Allen 10, Robert Lewandowski 6, Jarosław Trojan 4, Łukasz Diduszko 2, Paweł Kowalski 0.