Zgodnie z przewidywaniami kończy drugi mecz serii ćwierćfinałowej. Stelmet ponownie wygrywa w hali CRS z Asseco Gdynia, tym razem 80:59.
Pierwsza piłka w meczu – tak jak w i poprzednim spotkaniu – przypadła gospodarzom. Jednak to gdynianie rozpoczęli od punktów – zza łuku przymierzył Przemysław Frasunkiewicz. Po chwili rzutami wolnymi wynik otworzył dla zielonogórzan Aaron Cel. Gdy ten sam gracz po wyjątkowo ładnej akcji zespołowej trafił z dystansu, Stelmet prowadził 9:5. Prowadzenie podopiecznych Saso Filipovskiego powiększało się – trójka Przemysława Zamojskiego wyprowadziła zespół na siedem punktów przewagi – 14:7. Asseco nie wystrzegało się prostych, szkolnych wręcz błędów, co skutecznie wykorzystywali zielonogórzanie. Niestety, bez winy nie byli również gospodarze, przeplatający widowiskowe akcje całego zespołu z kompletnie nieprzemyślanymi zagraniami. Mimo to Stelmetowi udawało się utrzymać stabilną przewagę. Ostatecznie po 10 minutach gospodarze prowadzili 24:18, a fenomenalny początek notował Cel – 11 punktów, w tym aż trzy trafione trójki.
W drugiej kwarcie gdynianie zabrali się do odrabiania strat. Choć zapał i chęci były ogromne, gorzej z realizacją – przewaga zielonogórzan się utrzymywała. Na przeszkodzie Asseco stała również skuteczna defensywa Stelmetu. Pod bardzo mocnym pressingiem znajdowali się liderzy gdynian, co mocno ograniczało zdolności ofensywne gości. Gdy Quinton Hosley trafił trójkę z bardzo trudnej pozycji, było już 32:21. To bynajmniej nie oznaczało braku walki Asseco. Po rzutach wolnych Piotra Szczotki było 32:25, co skłoniło coacha Filipovskiego do poproszenia o przerwę. Kolejne akcje stały się jednak jeszcze bardziej chaotyczne po obu stronach parkietu. Całe szczęście z chwilowych opresji lepiej wyszli zielonogórzanie – po kontrze Russella Robinsona trener Asseco David Dedek poprosił o czas. Tablica wyników wyświetlała rezultat 36:27 na półtorej minuty do końca połowy. Tymczasem trwała niesamowita seria Robinsona – Amerykanin zdobywał punkty w każdej akcji, aż uzbierał ich 12 w ciągu 8 minut! To głównie dzięki jego serii Stelmet po 20 minutach wygrywał 41:29.
Dziś to Russell Robinson był najlepszym strzelcem Stelmetu (fot. A.Krystians)
Druga połowę od punktów rozpoczął Kamil Chanas. Gra straciła nieco ze swojej atrakcyjności, a Asseco – zaczęło realnie odrabiać straty z pierwszej połowy. Po rzutach osobistych Szczotki było tylko 43:35. Wtedy jednak dwa proste błędy gdynian i skuteczna obrona zielonogórzan doprowadziły do stanu 48:35. Trener Dedek błyskawicznie poprosił o przerwę na żądanie. Na niewiele się to zdało – gospodarze powiększali przewagę, a Asseco zdawało się coraz mocniej popadać w bezsilność. Po wolnych Adama Hrycaniuka było aż 57:41. Stagnacja Asseco nie miała końca – gdy Zamojski, kończąc kontrę wsadem, wyprowadził Stelmet na 61:41, trener Dedek po raz kolejny próbował ratować sytuację timeoutem. Akcja 2+1 Sebastiana Kowalczyka zmniejszyła co prawda straty, lecz ta nadal wynosiła ponad 15 punktów…
W czwartą kwartę Asseco weszło z nową energią. Seria 5:0 zaskoczyła gospodarzy, lecz nadal utrzymywali oni bezpieczną przewagę. Na parkiecie brylował niezastąpiony tego dnia Aaron Cel, trafiając zza łuku. W jego ślady poszedł Hosley, który trafiając na 71:53 zmusił sztab Asseco do sięgnięcia po ostatni czas. Było już jednak za późno na odrobienie tak dużej straty. Trener Filipovski dał w końcówce pograć wszystkim swoim zawodnikom, a mecz ostatecznie zakończył się rezultatem 80:59. Z wynikiem serii 2:0 Stelmet uda się do Gdyni, gdzie walczyć będzie o zakończenie ćwierćfinałowej rywalizacji. Na swoją korzyść oczywiście.
Stelmet Zielona Góra – Asseco Gdynia 80:59 (24:18, 17:11, 20:15, 19:15)
Stelmet: Robinson 19, Zamojski 18, Cel 14, Hosley 8, Hrycaniuk 6, Troutman 4, Koszarek 4, Kucharek 3, Chanas 2, Lalić 2, Zywert 0, Pełka 0.
Asseco: Walton 13, Frasunkiewicz 12, Kowalczyk 9, Parzeński 7, Szczotka 5, Matczak 4, Żołnierewicz 4, Radosavljević 4, Szymański 1, Galdikas 0.
Stan rywalizacji: 2-0 dla Stelmetu