A było tak blisko od sprawienia ogromnej sensacji… Beniaminek z Zielonej Góry stoczył bardzo dobry pojedynek z Mistrzem Euroligi- Olympiacosem Pireus, jednak buzzer-beater Evangelosa Mantzarisa pozwolił wygrać Grekom 77:79. Mimo kolejnej porażki, Stelmet znowu udowodnił, że nie jest mu straszny żaden rywal.
W dzisiejszym spotkaniu nie wystąpił Przemysław Zamojski, który naciągnął mięsień przywodziciela. Jego miejsce w pierwszej piątce zajął Kamil Chanas. Stelmet rozpoczął mecz nerwowo. Na szczęście, gospodarze także nie mieli dobrego początku. Efektem tego był a wyrównana walka, w której minimalnie prowadzili zielonogórzanie. Bardzo dobrze pokazał się Chanas, a także Łukasz Koszarek i Christian Eyenga, który już w pierwszych minutach pojedynku uciszył grecką publiczność efektownym wsadem. Z minuty na minutę nasza ekipa grała bardziej odważnie. Dodatkowo za trzy punkty trafił Craig Brackins, a po pierwszej kwarcie, niespodziewanie prowadziliśmy 22:11.
Kolejna partia meczu pokazała lepszą stronę Olympiacosu. Grecki zespół przede wszystkim zaczął trafiać z dystansu, a także agresywniej bronić. Jednak Stelmet, który wyszedł drugą piątką nadal nie poddawał się i dzielnie walczył. Choć w pierwszej kwarcie, wysocy gracze Olympiacosu blokowali Vladimira Dragicevicia, to Erving Walker nie przestraszył się i wchodził pod kosz, gdzie dobre radził sobie zdobywając kolejne punkty. Świetnie pokazał się także Aaron Cel, któremu Mihailo Uvalin ponownie dał więcej okazji do gry. Praktycznie każdy gracz, postarał się dać coś od siebie. Stelmet do końca kwarty utrzymał prowadzenie i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 33:42.
Drugi z rzędu dobry mecz zagrał Aaron Cel (fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie Olympiacos grał jeszcze lepiej. Nagle, gospodarze przestali mieć problemy z defensywą Stelmetu i na luzie zdobywali punkty z przeróżnych pozycji. Nasi koszykarze mieli momentami problemy z zespołem z Pireusu, tracili piłki i oddawali nieskuteczne rzuty, ale cały czas byli w pełni skoncentrowani. Presja ze strony gospodarzy nie przerwała jednak dobrej gry zielonogórzan, którzy nawet w momentach, gdy rywal był bardzo blisko nie pozwalali sobie na przejęcie prowadzenia. Na 10 minut przed końcem meczu Stelmet prowadził 63:55.
Ostatnia partia tego pojedynku przyniosła nam niezwykle wiele emocji. Bardzo słabo rozpoczęli ją zielonogórzanie, którzy przez siedem minut zdobyli zaledwie cztery punkty. W tym czasie Olympiacos zdążył odrobić większość strat. Walka rozpoczęła się od początku. Nasza ekipa nie odpuszczała ani na moment, jednak „trójki” gospodarzy pozwoliły Grekom na wyrównanie rezultatu i wyjście na niewielkie prowadzenie. Kiedy na 13 sekund przed końcem Aaron Cel trafił zza linii 6,75m, a następnie po dwójkowej akcji Olympiacosu odpowiedział Christian Eyenga, Stelmet prowadził jednym „oczkiem”. Do końca syreny pozostało zaledwie 1,6 sekundy. Zwycięstwo było tak blisko, a zarazem tak daleko. Jak się chwilę później okazało, że to jeszcze nie czas na pokonanie mistrza. Z dystansu trafił Evangelos Mantzaris i został bohaterem dzisiejszego pojedynku. Mecz zakończył się wynikiem 79:77.
Mimo czwartej porażki, ponownie nie mogę powiedzieć złego słowa o postawie naszej ekipy. Wielu skazywało Stelmet na wysoką porażkę w Pireusie, a mało kto spodziewał się tak wyrównanej walki. Olympiacos zlekceważył trochę beniaminka Euroligi i nie pokazał od początku pełni swoich umiejętności, jednak to cały czas najlepszy zespół w Europie. Naszym zawodnikom należą się słowa uznania, za to, że nie poddali się ani na chwilę i odważnie walczyli z niezwykle silnym przeciwnikiem. W dodatku grali bez jednego z swoich liderów, Przemysława Zamojskiego. Stelmet po raz kolejny udowodnił, że jest w stanie walczyć z najsilniejszymi europejskimi klubami, a dziś zabrakło jedynie odrobiny szczęścia.
Olympiacos Pireus – Stelmet Zielona Góra 79:77 (11:22, 22:20, 22:21, 24:14)
Olympiacos: Georgios Printezis 21, Vassilis Spanoulis 18, Matthew Lojeski 13, Acie Law 6, Bryant Dunston 6, Evangelos Mantzaris 6, Stratos Perperoglou 5, Brent Petway 2, Mirza Begic 2, Ioannis Papapetrou 0, Dimitrios Agravanis 0, Dimitrios Katsivelis 0.
Stelmet: Vladimir Dragicević 18, Aaron Cel 15, Christian Eyenga 13, Erving Walker 8, Łukasz Koszarek 8, Craig Brackins 7, Kamil Chanas 5, Marcin Sroka 3, David Barlow 0, Adam Hrycaniuk 0.