Nie udało się zdobyć Superpucharu Polski, a na ostatecznym wyniku zaważyła czwarta kwarta. Co się stało w zielonogórskiej ekipie, próbowaliśmy dowiedzieć się od Adama Hrycaniuka, który mimo, że zaprezentował się dobrej strony, to był rozczarowany porażką.
Nie można nie zapytać co się stało w czwartej kwarcie.
Nie wiem co się stało… Jakbym wiedział z całą drużyną, to próbowalibyśmy to jakoś naprawić i wyjść z tej opresji. Zaciął się nasz atak, Trefl zdobył parę punktów, to ich trochę rozluźniło i zaczęli trafiać z nieprzygotowanych pozycji. Później byliśmy w sytuacji, gdzie próbowaliśmy się podnieść, a Trefl już był w takim gazie, że ciężko ich było zatrzymać. To my zawiniliśmy. Było 15 punktów przewagi, do nikogo nie możemy mieć pretensji, tylko do nas samych. Nie powinno nam się to przydarzyć, a dzisiaj straciliśmy tą przewagę, którą wypracowaliśmy przez trzy kwarty.
Nie przypominał Panu ten dzisiejszy mecz, pojedynku z Emporio Armani Mediolanem?
Przebieg meczu faktycznie był podobny. Wydawało się, że wyciągnęliśmy wnioski z tego meczu z Mediolanem i nawet w tym ostatnim meczu ze Śląskiem, gdzie graliśmy całe 40 minut aktywnie. Wiadomo, że mecz meczowi nierówny. Dzisiaj coś się nam zacięło i ciężko to wytłumaczyć. Musimy przeanalizować wideo z dzisiejszego meczu i zobaczyć jakie błędy popełniliśmy. Na pewno było dużo dziur w obronie i stąd wzięły się otwarte pozycje Trefla.
W których elementach Trefl was dzisiaj zaskoczył?
Myślę, że mógł nas zaskoczyć skutecznością w ostatnich minutach i konsekwencją. My wtedy próbowaliśmy wyrównać, odrobić straty, a w takich momentach powinniśmy ułożyć akcje i zagrać do końca z założeniami, a często było tak, że chcieliśmy przełamać się w pierwszych sekundach.
Dziękuję.
Rozmawiała: Agata Zwolak