W meczu z Buducnostem Podgoricą zobaczyliśmy Adama Hrycaniuka, który po krótkiej przerwie spowodowanej kontuzją, powrócił na parkiet w bardzo dobrym stylu, zdobywając 13 „oczek”. Po spotkaniu rozmawialiśmy z podkoszowym o przyczynach kolejnej porażki i jego zdrowiu.
Dzisiaj kolejna porażka w Eurocupie. Co się z wami dzieje, że nie jesteście w stanie przełamać żadnej z europejskich ekip?
Adam Hrycaniuk: Mieliśmy dzisiaj dobre fragmenty, ale w przekroju całego meczu nie wyglądało to dobrze. Stracone 90 punktów, to jest dużo za dużo, szczególnie na własnym boisku. To był dzisiaj nasz główny mankament. Ta dużo zdobycz punktowa przeciwnika wynikała z tego, że nasza obrona nie była wystarczająco solidna.
A wasz atak? Skuteczność też, delikatnie mówiąc, nie była dziś najlepsza.
Atak raz jest, a raz go nie ma. Ciężko z meczu na mecz rzucać po 80-90 punktów. Dziś zdobyliśmy ponad 70 punktów i to jest całkiem sporo jak na tak silnego przeciwnika z jakim graliśmy. Były momenty, kiedy akcje były rwane i za szybko podejmowaliśmy decyzje o rzutach, ale generalnie z atakiem nie było najgorzej. Trzeba tylko popracować dużo więcej nad obroną, żeby nie pozwolić rywalowi wyjść ponad 70 punktów, bo to już jest dużo. My daliśmy rzucić sobie aż 90 punktów…
Dzisiaj zabiły was chyba „trójki” Podgoricy… Buducnost rzucił ich aż 15.
Dokładnie. 15 „trójek” to dużo. Robiliśmy co mogliśmy, to wynikało z tego, że Cook bardzo dobrze rozgrywał. Wymuszał pomoc innych graczy i odrzucał im piłki. Grali bardzo mądrze. Ich akcje często były długie, a my niestety pod koniec się gubiliśmy i zostawialiśmy kogoś na otwartej pozycji na dystansie, a dzisiaj trafiali wszystko.
Powrócił dziś Pan do gry po krótkiej przerwie. Są jeszcze ślady kontuzji, czy wszystko jest już w porządku?
Jest dobrze, wszystko w porządku. Popracowaliśmy z Krzysiem i z Wiciem. Trzeba grać i pomóc zespołowi najbardziej jak się potrafi.