Jak na finały przystało, dziś w Zgorzelcu nie zabrakło emocji i walki do ostatnich sekund. Niestety zielonogórzanie przegrali na własne życzenie popełniając sporo niepotrzebnych błędów. Pierwszy mecz zakończył się rezultatem 85:77, a szansę na poprawę zielonogórzanie będą mieli już w sobotę.
Już przed meczem, wiedzieliśmy, że będzie to bardzo zacięte spotkanie. Pierwsze minuty starcia w Zgorzelcu wyglądały jednak dość nerwowo. Po paru nieskutecznych akcjach obu ekip, pierwsze punkty zdobył kapitan gości. Łukasz Koszarek w następnych akcjach również udowodnił swoją dobrą formę i poprowadził Stelmet do prowadzenia 11:4. Potem zaczęło być już dużo gorzej. Zielonogórzanie stracili skuteczność, zaczęli popełniać błędy. Turów zaczął się rozkręcać i zmniejszać straty. Kluczowym momentem były dwie „trójki” Filipa Dylewicza. Gospodarze zbliżyli się znacznie do Stelmetu, a już po chwili wyszli na prowadzenie. Po serii 10:0 Turowa, szybko o czas poprosił Saso Filipovski. Nie odmieniło to niestety postawy naszych koszykarzy. Dwa oczka zdobył co prawda Adam Hrycaniuk, jednak zgorzelczanie zdążyli zdominować parkiet. Po 10 minutach drużyna Miodraga Rajkovicia prowadziła 21:13.
Druga kwarta była już nieco wyrównana. Stelmet poprawił swoją obronę i grał bardziej poukładaną koszykówkę. Gospodarze cały czas prezentowali wysoki poziom. W efekcie zielonogórski zespół nie przybliżał się do przeciwnika, ale także nie pozwalał odskoczyć na większe prowadzenie. Dopiero w drugiej połowie kwarty zaczęło dziać się coś na naszą korzyść. Gracze ze Zgorzelca zaczęli grać nieskutecznie, a nasza drużyna odrobiła część strat. Kiedy gospodarze prowadzili różnicą trzech punktów, wydawało się, że wyrównanie wyniku nastąpi niebawem. Niestety, Stelmet nie wykorzystał kilku akcji i po chwili przerwy, do gry powrócili gospodarze z Damianem Kuligiem i Michałem Chylińskim. Doprowadzili do przewagi podobnej jak z początku kwarty. Po 20 minutach mieliśmy wynik 39:34 na korzyść gospodarzy. Choć wynik nie był jeszcze przesądzony, wiadomo było, że o zwycięstwo będzie bardzo ciężko.
Russell Robinson dał sygnał do odrabiania strat, ale w końcówce gospodarze zachowali więcej spokoju
(fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie obie ekipy szybko rozpoczęły grę ofensywną. Na początek dwa „oczka” zapisał na swoim koncie Quinton Hosley, wynik znowu był na styku. Niestety, długo nie trzeba było czekać na odpowiedź Turowa. Ważne rzuty zaczął oddawać niewidoczny w pierwszej połowie Mardy Collins. Prowadzenie gospodarzy wzrosło do dziewięciu punktów i utrzymywało się przez większość kwarty. Zielonogórzanie grali agresywnie w obronie, jednak gra w ataku przysparzała sporo problemów. Wraz z upływem czasu, gracze Turowa sukcesywnie powiększali prowadzenie. Na 10 minut przed regulaminowym końcem spotkania Stelmet przegrywał 52:62.
Nikt nie zamierzał się jednak poddawać. Nasi koszykarze z trudem zaczęli odrabiać straty. Problemy ze skutecznością towarzyszyły im cały czas. Russell Robinson i Aaron Cel trafili ważne rzuty, przewaga Turowa wynosiła sześć „oczek”. Dalsze odrabianie strat było znacznie trudniejsze. Wydawało się, że przełomowym momentem będą dwa celne rzuty zza linii 6,75m Robinsona, po których zgorzelczanie mieli zaledwie punkt zaliczki. Po przerwie na żądanie Rajkovicia rozpoczęła się jeszcze bardziej wyrównana walka. Na niespełna trzy minuty przed końcem, Stelmet wyrównał wynik. Walka zaczęła się od początku. Znowu minimalnie lepiej wypadał Turów, który zaczął trafiać na dystansie. W ostatnich akcjach zielonogórscy koszykarze nie zdołali już dogonić ponownie gospodarzy i ostatecznie pierwszy mecz zakończył się wynikiem 85:77.
Dziś Stelmet przegrał na własne życzenie. Miał w tym momencie sporo okazji do poprawienia rezultatu, jednak duża ilość błędów przeszkodziła w wykonaniu zadania. Mecz numer dwa już w sobotę, więc jeśli Saso Filipovski ze swoimi podopiecznymi chce powrócić ze Zgorzelca z przynajmniej jednym zwycięstwem, musi poprawić swoją grę w każdym elemencie.
PGE Turów Zgorzelec – Stelmet Zielona Góra 85:77 (21:13, 18:21, 23:17, 23:25)
Turów: Mardy Collins 21, Damian Kulig 17, Michał Chyliński 13, Aleksander Czyż 8, Tony Taylor 8, Nemanja Jaramaz 6, Filip Dylewicz 5, Vlad-Sorin Moldoveanu 5, Kyrylo Natiażko 2, Chris Wright 0.
Stelmet: Łukasz Koszarek 18, Russell Robinson 13, Quinton Hosley 13, Aaron Cel 10, Jure Lalić 7, Chevon Troutman 6, Adam Hrycaniuk 6, Przemysław Zamojski 4, Kamil Chanas 0.