Gorąca atmosfera w Ergo Arenie, spotkanie pełne emocji, niestety bez happy endu. Chociaż zwycięstwo było w zasięgu ręki, nie udało się. Trefl przełamał passę porażek na własnym parkiecie, a Stelmet uległ w Sopocie 78:82.
Początek spotkania, delikatnie mówiąc, nie był najlepszy w wykonaniu naszej ekipy. Stelmet pozwalał gospodarzom na rzuty z dystansu, które szły im bardzo dobrze, a sam rozgrywał wiele piłek pod koszem, jednak Dejan Borovnjak i Oliver Stević nie spisywali się najlepiej i popełniali proste błędy. Czekaliśmy na poprawę gry zielonogórzan, jednak do końca kwarty musieliśmy oglądać, jak nasza ekipa zdecydowanie nie radzi sobie w Ergo Arenie. Nie najlepiej rozpoczął swój występ Walter Hodge, który pierwsze punkty zdobył dopiero w ostatnich akcjach. Po 10 minutach Stelmet przegrywał 14:22.
Druga kwarta była już znacznie lepsza. Nasi gracze zaczęli trafiać z dystansu, a także podkoszowi popełniali mniej błędów. Jednym z jaśniejszych punktów w ekipie Mihailo Uvalina był Quinton Hosley, który nie miał większych problemów w ataku i jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić, świetnie prezentował się w defensywie. Trefl nie odpuszczał i próbował przeciwstawić się coraz silniejszemu przeciwnikowi, jednak Stelmet powoli odrabiał straty, aż przed końcem pierwszej połowy udało się wyjść na prowadzenie i do szatni nasi zawodnicy schodzili z dwupunktową przewagą 41:39.
Łukasz Koszarek zaliczył double-double (fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie obie ekipy powróciły zmotywowane na parkiet. Nikt nie zamierzał odpuszczać, przez co mieliśmy okazję zobaczyć niezwykle zaciętą walkę. Były rzuty z dystansu, wejścia pod tablicę, kontry, a także agresywna defensywa z dwóch stron. Trzecia kwarta zakończyła się remisem, a na 10 minut przed końcem spotkania Stelmet minimalnie prowadził 59:57.
Ostatnia kwarta miała okazać się decydująca. Lepiej rozpoczęli zielonogórzanie, którzy trafili kilka ważnych rzutów. Gospodarze mieli problemy ze skutecznością, a do tego kilka razy stracili piłkę. Wydawało się, że zwycięstwo jest już blisko, jednak nasza ekipa zaczęła popełniać wiele fauli. Chociaż Trefl wykonywał dzisiaj bardzo słabo rzuty osobiste, to powoli zbliżał się do Stelmetu, który stanął w ataku i nie potrafił trafić do kosza. Na dodatek Quinton Hosley, po agresywnym zagraniu Marcina Stefańskiego, zaatakował go. Za swoje zachowanie został zdyskwalifikowany i w połowie kwarty musiał udać się do szatni. Następnie po pięć przewinień złapali Marcin Sroka i Oliver Stević. Osłabiony Stelmet nie sprostał zadaniu, popełniając wiele błędów w samej końcówce i pozwalając zdobyć rywalowi cenne punkty. Ostatnią decydującą akcją gospodarzy była „trójka” w wykonaniu Sime Spralji, a wtedy nasi gracze nie potrafili już odpowiedzieć i przegrali w Sopocie 78:82.
Quinton Hosley grał świetny mecz, ale osłabił drużynę swoją dyskwalifikacją (fot. Aleksandra Krystians)
Tak jak zapowiadaliśmy, Trefl postawił twarde warunki i przysporzył naszym graczom wiele problemów. Wydawało się jednak, że Stelmet jest w stanie wygrać tym bardziej, że już od drugiej kwarty prezentował się z dobrej strony. Zadecydowały ostatnie minuty, w których nasi koszykarze przegrali na własne życzenie. Czy ta końcówka będzie dla nich przestrogą i już za dwa dni nie popełnią podobnych problemów w Gdyni? Przekonamy się już w piątek.
Punkty dla Stelmetu zdobyli: Walter Hodge 17, Dejan Borovnjak 15, Quinton Hosley 14, Łukasz Koszarek 11 (11 asyst), Oliver Stević 9 (11 zbiórek), Marcin Sroka 7, Łukasz Seweryn 3, Kamil Chanas 2.
Punkty dla Trefla zdobyli: Filip Dylewicz 19, Frank Turner 18, Sime Spralja 17, Adam Waczyński 9, Marcin Stefański 7, Ronald Davis 7, Lorinza Harrington 5.
Agata Zwolak