Innym koszykarzem, który także zaprezentował się dzisiaj z dobrej strony był Łukasz Koszarek. Po spotkaniu postarał się znaleźć przyczyny tej porażki i skomentował przebieg całego meczu.
fot. Aleksandra Krystians
Chyba troszkę zawaliliście ten mecz…
Łukasz Koszarek: Troszeczkę tak. Nie zasłużyliśmy dzisiaj na zwycięstwo, choć zawsze w końcówce trzeba wykorzystywać szanse. Dzisiaj wytworzyła się idealna okazja na zwycięstwo, ale życie pokazało, że musi być inaczej.
Co się właściwie z wami stało? Pierwszą kwartę zagraliście dobrze, a potem już tylko w dół.
Tak jak zwykle, myślę, że obrona przestała funkcjonować. Nasze pole trzech sekund było otwarte, pozwalaliśmy im łatwo wchodzić pod kosz. Tak jak kilka lat temu autostrady bez bramek. Przy każdym wjeździe ktoś zatrzymuje, pomaga. Myślę, że powinniśmy oddawać więcej rzutów, nawet trzypunktowych, kosztem wsadów czy lay-up’ów. W końcówce wyszarpaliśmy kilka piłek i gra była jeszcze otwarta. Mimo wszystko, meczu nie przegraliśmy w ostatniej akcji, a gdzieś dużo, dużo wcześniej.
W pewnym momencie zrobiło się między wami nerwowo.
Było nerwowo, bo gra się nie układała. To nie jest tak, że jesteśmy szczęśliwi jak przegrywamy. To że jest nerwowo, nie znaczy, że jest źle, a wręcz przeciwnie, bo musi nam zależeć na tym co robimy. Także nie płakałbym, że było trochę nerwowych akcji.
Anwil faktycznie jest tak silną drużyną, czy to przede wszystkim my przegraliśmy?
Ciężko powiedzieć. Anwil to solidna drużyna. Nasza gra powinna jednak wyglądać tak jak pierwsze dziesięć minut. Kiedy kontrolowaliśmy grę, nasza obrona funkcjonowała, to mecz wyglądał całkowicie inaczej. Myślę, że możemy zdziałać dużo, ale nasza obrona musi dobrze funkcjonować.
Ostatnia akcja miała wyglądać tak, że Walter idzie z piłką pod kosz?
Myślę, że to była dobra akcja. Mieliśmy najsilniejszą rękę Waltera i to było dobrze rozegrane. Jakby ktoś pomógł, to miałby może do kogo odegrać, ale czasami tak się po prostu zdarza.
To, że gracie raz lepiej, raz gorzej to jest cecha Stelmetu, czy każdego koszykarskiego zespołu?
Myślę, że nie da się grać 40 minut na tej samej intensywności. Koszykówka to taki sport, w którym każdy ma jakieś rany i chodzi o to, żeby było ich jak najmniej. My dzisiaj mieliśmy dużo problemów, dlatego przegraliśmy.
Teraz czeka was powrót do Trójmiasta. Będzie to dla Pana sentymentalny wyjazd?
Teraz jest powrót do Zielonej Góry, aby trochę potrenować. Na pewno ten wyjazd będzie sentymentalny, ale będzie trzeba wyciągnąć z niego jak najwięcej.
Rozmawiał: Kacper Pupin