W hicie kolejki Stelmet pokonał na własnym parkiecie Asseco Prokom Gdynię. Jednym z jaśniejszych punktów w drużynie gości był Mateusz Ponitka, który po meczu opisał przebieg gry, opowiedział o kluczowych elementach, ktory miały największy wpływ na końcowy rezultat, a także wspomniał o możliwej przyszłości tych dwóch ekip.
Mateusz Ponitka (z lewej) w starciu z Kamilem Chanasem (fot. Aleksandra Krystians)
Dzisiaj nie udało wam się pokonać Stelmetu. Zagraliście słabszy mecz, a gospodarze radzili sobie bez większych problemów.
Mateusz Ponitka: No nie udało się dzisiaj. Szkoda tego meczu, ale głowy do góry i jedziemy dalej. Teraz czeka nas Turów. Jeżeli chodzi jeszcze o dzisiejszy mecz, to Zielona Góra jest świetnym terenem do koszykówki. Za każdym razem, kiedy tu jestem to powtarzam, jaka jest świetna hala, kibice, organizacja. Myślę, że ten mecz mógł się podobać. Była ładna walka, świetne akcje z jednej i drugiej strony. Może było trochę za bardzo agresywnie, ale taki jest mecz na szczycie.
Deprymował was doping zielonogórskich kibiców?
To jest na pewno bardzo przyjemne ze strony gospodarza, kiedy kibice tak mocno angażują się w mecz. Z naszej strony, nie możemy na to patrzeć. Nie możemy na tym się skupiać, bo to mogłoby na nas zdecydowanie źle oddziaływać. My musimy robić swoje i musimy być skoncentrowani na grze. Oczywiście słychać to, ale w głowie jesteśmy na boisku a nie wśród kibiców.
Jak myślisz, co było kluczem do zwycięstwa Stelmetu?
Nasze 24 straty.
Nie potrafiliście także zatrzymać Borovnjaka.
To prawda, Borovnjak zagrał dzisiaj bardzo dobre zawody. Nie udało nam się go zatrzymać, a do jego już chyba drugi dobry mecz, bo debiut miał w Tarnobrzegu także udany.
Wiele wskazuje na to, że Asseco i Stelmet spotkają się jeszcze w tym sezonie.
Na pewno. Będą szóstki. W sumie to nie można jeszcze mówić, który zespół będzie a który nie. Każdy o to walczy, ale jeżeli zostaniemy zarówno my jak i Stelmet to ponownie będzie mecz i rewanż, czyli kolejne spotkanie tutaj i kolejne w Gdyni. Do tego mogą dojść playoffy, tak jak w zeszłym sezonie. To też będzie trzy do pięciu spotkań, a więc jeszcze z siedem meczu może być. Chyba, że byłby to finał, to wtedy nawet dziewięć jest możliwych.
A jakby wybiec w przyszłość i tak potencjalnie powiedzieć, że Stelmet spotka się z Asseco Prokomem w finale, to jak myślisz, byłby to dal was wygodny przeciwnik?
Finał to już jest starcie dwóch najlepszych drużyn w Polsce i nie ma czegoś takiego, że któryś rywal jest wygodny. To już jest walka na całego, to jest zupełnie inna gra niż teraz. Może i ten dzisiejszy mecz mógł być zalążkiem takiego finału, ale jeżeli doszłoby do takiego starcia to będzie dziesięć razy większe zmęczenie, dziesięć razy więcej emocji. Także finał na pewno będzie się różnił, jeżeli do niego w ogóle dojdzie.