Na koniec krótka rozmowa z Julianem Vaughnem, który wywarł na nas spore wrażenie na otwartym treningu. Rosły Amerykanin będzie z pewnością wielkim wzmocnieniem drużyny pod koszem. Zobaczcie, co miał nam do powiedzenia!
Aleksander Piskorz: Jesteś nową „piątką” w drużynie Artura Gronka. Miejsce jednak nie jest do końca nowe dla Ciebie – grałeś już w Zielonej Górze w barwach PAOK-u Saloniki. Pamiętasz coś z tego meczu?
Julian Vaughn: Dobrze pamiętam cały kompleks i kibiców. Nieźle dopingowali Was w tym meczu. Z tego co wiem, to przegraliśmy ten mecz…
Ale Ty zdobyłeś za to 19 punktów i byłeś liderem.
Tak, to akurat pamiętam (śmiech). To był naprawdę dobry mecz.
Miałeś już więc okazję grać z częścią swoich obecnych kolegów z zespołu.
To na pewno trochę pomaga. Teraz najważniejsza rzecz to poznać się z całym zespołem, złapać wspólny rytm i dobry kontakt. Sztab trenerski robi naprawdę dobrą robotę – zbliżamy się do siebie coraz bardziej i budujemy zespół. Chcemy być na dobrym etapie, kiedy chłopaki wrócą z gry w reprezentacjach.
Problemem w Zielonej Górze zawsze był brak gracza na pozycji numer pięć z prawdziwego zdarzenia – oczywiście w ich mniemaniu. Jednak patrząc na Twoją grę, możemy powiedzieć – nareszcie!
Absolutnie! Staram się zawsze bardzo mocno wykorzystywać swoje warunki i atletyzm w grze. Ciężko pracuję w obronie, walczę o piłki i myślę, że wychodzi to całkiem nieźle.
Czyli możemy spodziewać się naprawdę dobrego gracza w pomalowanym?
Jasne! (śmiech)