Już kilka dobrych dni minęło od zdobycia tytułu mistrza Polski przez Zastalowców. Czas więc na spokojnie podsumować występy złotych podopiecznych Saso Filipovskiego. Jak oceniamy poszczególnych graczy? Sami zobaczcie!
Dee Bost – playoff a’la Quinton Hosley
Przez większość sezonu playmaker grał solidnie, lecz bez fajerwerków. Szczególnie pierwsze miesiące nie należały do powalających w wykonaniu Amerykanina – słabsze występy w Eurocupie i na krajowym podwórku, medialna saga transferowa o domniemanej zmianie barw przez Bosta to tylko niektóre elementy, które zdekoncentrowały zawodnika. Przełamanie nadeszło pod koniec kalendarzowej zimy – Bost coraz częściej kończył mecze z dwucyfrowym rezultatem, asystował, nie bał się podejmować trudnych decyzji w kluczowych momentach meczu. Wszystkie te rzeczy zaowocowały w finałach i całej serii play-off, całkowicie zdominowanej przez Bosta. Tytuł MVP czy zagranie sezonu w ostatnim meczu z Rosą – to jedynie wisieńki na torcie. Trudno wyobrazić sobie Zastal bez Bosta. Jeden z najlepszych rezerwowych w ostatnich latach.
Mateusz Ponitka – płyń pan dalej!
22-latek przebojem powrócił do TBL z prostym celem – zdobyć mistrzostwo, rozwijać się i być liderem. Wszystkie te punkty zostały przez Ponitkę zrealizowane. Trwająca obecnie spekulacja dot. kolejnego klubu gracza to efekt wielkiego wysiłku zawodnika w tym sezonie. Ponitka punktował, przechwytywał, zbierał, asystował, blokował – jednym słowem, człowiek-orkiestra. Tak wszechstronnego, polskiego zawodnika nie widzieliśmy w barwach Zastalu od wielu lat. Emocje dane przez Ponitkę na pewno pozostaną w pamięci kibiców z Twierdzy CRS.
Dejan Borovnjak – powrót w swoim stylu
Serb, przychodząc do zespołu ponad dwa lata temu, zaskoczył każdego. Tym razem wiadomo było, co skromny center potrafi. Na szczęście, nikt nie mógł czuć się rozczarowany. Choć dorobek miał mniejszy niż w sezonie 2013/14 (obecnie jedynie 9,3 pkt/m i 3,9 zb/m), jego wkład w mistrzostwo jest niepodważalny. Waleczność pod koszami, kontynuacja pick&rolli oraz świetna skuteczność rzutów – serbski zawodnik dał Zastalowi o wiele więcej, niż mówią to statystyki. Jego zatrzymanie na kolejny sezon byłoby świetnym rozwiązaniem.
Vlad-Sorin Moldoveanu – patrzcie, niedowiarki!
Fala krytyki i sceptycyzmu, jaka spadła na Rumuna tuż po zakontraktowaniu, była wręcz olbrzymia. Skrzydłowy pokazał jednak, co potrafi i dlaczego Saso Filipovski chciał go w swoim zespole. Świetny rzut z dystansu, brak obaw przed grą jeden na jeden, liczne zbiórki – wszechstronność zaskoczyła niejednego. Czy rumuński zawodnik pozostanie w Winnym Grodzie? Trudno powiedzieć – na pewno jego zatrzymanie pozwoliłoby na postawienie mocnych fundamentów na pozycji numer 3/4.
Łukasz Koszarek – kapitan trzyma poziom
Niekwestionowany lider w kwestii team spirit – choć niepozorny, potrafi niczym rasowy sternik pokierować drużyną w odpowiednią stronę. Jednocześnie świetnie skomunikował się z Bostem, tworząc zabójczy duet playmakerów. Koszarek pozostaje w Zielonej Górze, co na pewno uspokaja sytuację przed niewiadomą nowego sezonu…
Przemysław Zamojski – gdzie się podziały tamte… trójeczki?
Nie oszukujmy się – Zamojski, choć kilkukrotnie był liderem zespołu, miewał więcej upadków niż wzlotów. Patrząc na samą serię finałową, można rzec, że „Zamojowi” kompletnie nie wyszła końcówka sezonu. Wcześniej jednak nie raz ratował Zastal z opresji. Od rzucającego na pozycji numer dwa wymaga się większej ilości punktów, niż czynił to Zamojski – mimo to jesteśmy wciąż dobrej myśli. To zbyt doświadczony facet, by odpuścić.
Karol Gruszecki – będą z niego ludzie!
Szeptane plotki o nieudanym sezonie „Gruchy” czy niewystarczających umiejętności do przebicia się w składzie chowamy za szafę. Gruszecki dokonał ogromnego skoku z poziomu ligowego, solidnego zespołu do drużyny o europejskich możliwościach. Co więcej – nie odbił się od ściany. Podjął to wyzwanie i (cokolwiek powiemy)… dał radę! Jaka perspektywa czeka Gruszeckiego? Odejście Ponitki pozwoli shooterowi rodem z Łodzi na dłuższą grę. A to równa się większej ilości punktów i lepszej postawie. Będzie dobrze!
Nemanja Djurisić – obróbka diamentu trwa
Czarnogórzec przychodził do zespołu jako ten ostatni, do zamknięcia składu… Choć na pewno nie grał pierwszoplanowej roli, przyznać trzeba, że skrzydłowy ma potencjał. Amerykański, uczelniany styl gry, boiskowe cwaniactwo i tak zwany ciąg na kosz – Djurisić z takim wachlarzem umiejętności może nieźle namieszać w europejskim baskecie. Taki rzemieślnik może dobrze rozwinąć się w Zastalu.
Szymon Szewczyk – czemu tak mało minut?
Saso Filipovski nie dał zbyt wielu szans na grę doświadczonemu „Szewcowi”. Gdy pojawiał się na parkiecie, grał swoje – zbierał, bronił (choć czasem z pewnymi niedociągnięciami), rzucał i punktował. Nie wystarczyło to jednak,, by na stałe zagościł w meczowej rotacji. Jak mówił sam gracz, wynikło to z problemów zdrowotnych na początku sezonu i braku udziału w sezonie przygotowawczym. Czujemy jednak pewien niedosyt – nie z powodu słabej postawy Szewczyka, ale z powodu jego rzadkich wizyt na parkiecie. A szkoda…
Adam Hrycaniuk – Bestia jednak fauluje…
Hrycaniuk nie porwał w tym roku. Center Zastalu zbyt często zawodził, a świetne mecze należały do rzadkości. Pozostał pewien niedosyt – zawodnik na tej pozycji obciążony jest nieco większymi wymaganiami. Jak to będzie w przyszłym sezonie? Pożyjemy, zobaczymy.
Młodzież – Ponitka, Zywert, Trubacz i Der
Z wymienionego kwartetu najwięcej szans otrzymał oczywiście młodszy z braci Ponitków. Marcel kilkukrotnie podbił parkiet, zbierając cenne doświadczenie. Pozazdrościć nie mieli czego Kamil Zywert i Kuba Der – obaj, dane im szanse, wykorzystywali jak tylko potrafili. Epizody Radka Trubacza nie powalały na kolana, ale pozwoliły na znalezienie nowego klubu – pierwszligowego Jamaleksu Leszno.
fot: Mateusz Wójcik