Zielonogórscy koszykarze zgotowali dzisiaj horror w hali CRS-u, na szczęście z happy endem. Po spotkaniu poprosiliśmy o komentarz szczęsliwego, aczkolwiek bardzo zmęćzonego Adama Hrycaniuka.
Po dzisiejszym meczu wyglądacie na jeszcze bardziej zmęczonych niż po poprzednich starciach…
Adam Hrycaniuk: Ten mecz nie należał do najłatwiejszych. To są finały, wszystkie nasze siły trzeba zostawić na boisku. Już momentami słanialiśmy się po boisku, ale wystarczyło energii, żeby dograć to spotkanie do końca.
Dzisiejsze spotkanie ponownie było na styku. Czym różnił się ten mecz od poprzednich spotkań w Zgorzelcu?
Myślę, że drugi mecz nie był jakiś tragiczny w naszym wykonaniu. Faktycznie, najpierw była przewaga dla nas, a potem dla Turowa, ale wdaliśmy się w walkę o punkty. Tym razem próbowaliśmy grać i nie oddawać łatwych punktów. Wiemy, że Turów jest bardzo dobry w wykorzystywaniu każdej kontry. Łatwo budują kilkunastopunktową przewagę i potem ciężko jest wrócić do gry. Myślę, że obrona kontry i defensywa Collinsa jeden na jeden, spowodowała, że wynik oscylował koło remisu. W końcówce udało dotrzymać nam się ten wynik do końca.
Teraz mamy 1:2, wracacie do gry. Już w czwartek kolejny mecz o przeżycie…
Dokładnie. Na pewno będziemy się starać i robić wszystko aby wygrać. Gramy u siebie na boisku, a więc postaramy się wykorzystać tę przewagę w postaci głośnych i wspaniałych kibiców. Trzeba zagrać tak jak dzisiaj, albo jeszcze lepiej.