Zielonogórzanie nie zdołali niestety utrzymać pozycji lidera rundy zasadniczej. Stelmet przegrywa z PGE Turowem Zgorzelec w hicie 30. kolejki Tauron Basket Ligi 79:92.
Pierwsza piłka przypadła gospodarzom, jednak wynik otworzyli zielonogórzanie, a dokładnie Jure Lalić z linii rzutów wolnych. Błyskawicznie odpowiedział wsadem Filip Dylewicz. Gra zespołowa w drużynie z Winnego Grodu wyglądała świetnie już od pierwszej minuty – wymiana podań oraz widzenie na boisku sprawiło, że po trójce Aarona Cela było już 7:2 dla Stelmetu. Obie strony grały bardzo dynamicznie i intensywnie, o czym świadczyły m.in. rozliczne faule czy przerywane akcje. Turów bez wahania wykorzystywał każdą okazję do zdobywania punktów, przez co po rzucie z czystej pozycji Michała Chylińskiego zgorzelczanie wyszli na prowadzenie 11:10. Zawodnicy obu czołowych klubów pokazywali świetne umiejętności i najwyższy poziom basketu. Trener Saso Filipovski po kolejnym rzucie z dystansu PGE Turowa nie wytrzymał i wziął czas przy stanie 17:15. Tempo po tej decyzji spadło, a wynik utrzymywał się ciągle w granicy jedno- lub dwupunktowej przewadze którejś ze stron. Po dziesięciu minutach minimalnie prowadzili gospodarze 22:21. Zapowiadało się wyjątkowo ciekawe widowisko…
Po krótkiej przerwie od razu rozpoczęło się nerwowo – najpierw faul techniczny dla Miodraga Rajkovicia, a następnie proste błędy obu stron. Lepiej wybrnęli z tego zgorzelczanie, po raz kolejny punktując i wyprowadzając drużynę na 25:21. Coach Filipovski poprosił o kolejną przerwę na żądanie – gra zielonogórzan znacznie osłabła, co wykorzystywał Turów. Przewaga mistrzów Polski się powiększała. Całe szczęście liderzy Stelmetu, a przede wszystkim Quinton Hosley, trzymali wynik. To jednak nie wystarczało – po rzutach wolnych Chylińskiego było 34:28, a po chwili – aż 37:28. Gra Stelmetu wyglądała coraz gorzej, a Turów grał swoje, prowadząc w pewnym momencie ponad 12 punktami. Efekt? Po pierwszej połowie PGE Turów prowadził aż 44:31. Wyglądało to źle dla zielonogórzan. W szatni trener Filipovski musiał wziąć w garść swoich podopiecznych – taką grą bowiem nie można by wygrać z kimkolwiek. Jednocześnie atrakcyjność meczu znacznie spadła.
Stelmet zakończył sezon zasadniczy na 2. miejscu (fot. Aleksandra Krystians)
W trzecią kwartę Stelmet wszedł zdecydowanie bardziej agresywnie. Aktywny był Przemysław Zamojski, szybko zdobywający punkty. Niestety w jego ślady nie poszedł Adam Hrycaniuk, faulując trzy razy w ciągu dwóch minut (!). To sprawiło, że obaj centrzy Stelmetu mieli po 4 przewinienia. Tymczasem Turów nie stopował, nadal powiększając przewagę. Przy wyniku 55:41 słoweński szkoleniowiec zielonogórzan poprosił o trzeci timeout w meczu. Gracze z Winnego Grodu bezsilnie próbowali powstrzymać zgorzelczan, rzucających na poziomie 47%. Choć przez większość kwarty mecz zdawał się być w pełni kontrolowany przez zgorzelczan, po dwóch minutach kilka szybkich akcji Stelmetu sprawiło, że Turów z 15 punktów prowadził już tylko dziewięcioma. Musiał zareagować trener Rajković, biorąc czas po raz pierwszy. Ostatecznie gościom udało się zmniejszyć straty do ośmiu „oczek”, przez co mecz ponownie stał się naprawdę atrakcyjny.
W końcówce emocje rozpoczęły się już od pierwszego gwizdka. Po trójce Hosley’a Stelmet zszedł na jedynie -7, jednak kontra Turowa ponownie dała gospodarzom ponad ośmiopunktowe prowadzenie. Sytuacja była jednak wyjątkowa płynna – kolejne ataki Stelmetu sprawiły, że po zespołowym kontrataku i punktach Russella Robinsona było jedynie 66:69. Kolejny timeout dla Turowa. Niestety, zielonogórzanie nie wykorzystali chwilowej fali – kilka błędów sprawiło, że z zaledwie trzech „oczek” straty zrobiło się… dziewięć. Walka rozgorzała na dobre – każda piłka, każde posiadanie było na wagę złota. Po raz kolejny jednak niewymuszone błędy Stelmetu sprawiły, że Turów znów odskoczył – tym razem na 12 punktów. Kiedy wydawało się, że porażka ponad ośmiopunktowa jest już przesądzona, pokazywali się Hosley oraz Zamojski. Nadzieja jeszcze się tliła, lecz ją całkowicie zgasił Vlad Moldveanu, trafiając zza łuku na 45 sekund do końca – 89:77. Ostatecznie mecz kończy się wynikiem 92:79 dla Turowa. Zgorzelczanie zagrają w ćwierćfinale z Treflem Sopot, z kolei Stelmet mierzyć się będzie z Asseco Gdynia.
PGE Turów Zgorzelec – Stelmet Zielona Góra 92:79 (22:21, 22:10, 21:26, 27:22)
PGE Turów: Jaramaz 17, Chyliński 16, Collins 14, Moldoveanu 11, Taylor 11, Dylewicz 10, Kulig 7, Czyż 4, Natiażko 2,
Stelmet: Zamojski 15, Hosley 13, Lalić 12, Cel 10, Koszarek 8, Troutman 8, Robinson 7, Hrycaniuk 4, Chanas 2