–Byliśmy dziś świetną drużyną. Te ostatnie półtora tygodnia było naprawdę ciężkie, ale mimo wszystko udało się wejść w to pozytywnie, razem – mówi tuż po zwycięstwie z AZS Koszalin zawodnik Stelmetu Zielona Góra, Steve Burtt. Co jeszcze dodaje lider zielonogórzan?
Po trzech porażkach z rzędu zielonogórzanie w końcu przełamali złą passę. Jednym z wielu motorów napędowych dzisiejszego wieczoru był Steve Burtt. Co tuż po spotkaniu powiedział strzelec wicemistrzów Polski? – Byliśmy dziś świetną drużyną. Te ostatnie półtora tygodnia było naprawdę ciężkie, ale mimo wszystko udało się wejść w to pozytywnie, razem. Wiedzieliśmy, że jesteśmy dobrym zespołem i tak jak mówiłem – ostatni czas był bardzo burzliwy. Trzeba było dziś pokazać ten zespół, byliśmy bardzo skupieni, i jak widać – udało się.
Amerykanin zaprzecza, by cokolwiek w przeciągu tych ostatnich dni zmieniło się w zespole. –Nic się nie zmieniło. Ciągle jesteśmy tacy sami. To jest koszykówka – słabsze momenty się zdarzają. Czasem masz parę ciężkich, nieudanych gier – wtedy jest trudno zebrać się i pozbierać. Graliśmy przeciwko kilku dobrym, pełnych talentu drużynom i niestety nie udało nam się z nimi wygrać. Jednak dalej jesteśmy drużyną, nic się tutaj nie zmieniło. Wiedzieliśmy, że dziś będzie podobnie i musieliśmy udowodnić, co potrafimy.
Steve Burtt (fot. Aleksandra Krystians)
Co w takim razie – według Burtta – było największym problemem Stelmetu? –To jest po prostu basket! Nie trafiasz rzutów, więc tracisz rytm. Ofensywa i defensywa nie wychodzi, to przegrywasz. Poza tymi elementami nie mieliśmy w sobie tej energii, by zwyciężać. Te rzeczy się zwyczajnie zdarzają, a my musieliśmy stawić im czoła. Pewnie doszło też jakieś zmęczenie, lecz nie o to chodzi – nie można siedzieć i myśleć nad takimi pytaniami, tylko dalej robić swoje, myśleć pozytywnie i wspierać się nawzajem. Tak też zrobiliśmy i jak widać są efekty – przełamaliśmy się. Nie mówię, że będziemy teraz wygrywać wszystko <śmiech>. Z pewnością jednak ten kryzys jest zażegnany. Do tego pamiętajmy że jest dopiero początek sezonu. Wiele razy wcześniej mówiłem, że to dopiero początek dla tej drużyny, tego składu. Większość gra ze sobą pierwszy raz – z czasem zaczynamy się uzupełniać i grać naprawdę drużynowo. Myślę, że dziś zrobiliśmy pierwszy krok do tej prawdziwej chemii. Zaczynamy się do siebie przyzwyczajać na parkiecie, czujemy to.
Czy w takim razie w zespole pojawiła się jakaś nerwowość, niepewność po tej czarnej serii? – Wspaniałą rzeczą w tej drużynie jest to, że żadnych nerwów nie było. Wiesz, naprawdę widzieliśmy, że nasza gra to piach <śmiech>. Chodziło o to, by się w końcu zgrać i przejść przez to razem, nieważne co się dzieje wokół.
Czy ten mecz był początkiem nowego, prawdziwego Stelmetu? Początkiem gry, którą chcemy widzieć przez cały sezon? – Zagraliśmy dziś świetne spotkanie. Pokazaliśmy, co umiemy. Jutro na spokojnie usiądziemy i zobaczymy, co wyszło dobrze, a co musimy jeszcze poprawiać. Cieszymy się, ale idziemy dalej.
Steve Burtt przed tym meczem przyznawał, że gra przeciwko takiej postaci, jaką jest Qyntel Woods, będzie wyjątkowo ciekawa. Co na ten temat myśli po spotkaniu? – To jest mój człowiek!(śmiech). Końcówkę zagrał dziś genialnie. Dobrze jest widzieć go z powrotem na parkiecie, i to w takiej formie. Co prawda początek w jego wykonaniu był mało porywający, ale nie musisz zaczynać meczu bardzo dobrze, by z jego końcem zostawić po sobie dobre wspomnienie. Poza tym – to mój dobry przyjaciel, i mimo że zwyciężył dziś mój zespół, świetnie jest widzieć go ponownie na boisku, grającego na luzie, bez żadnych problemów.