Przemysław Zamojski, jeden z liderów Stelmetu, dziś rozegrał nieco słabszy mecz. Po spotkaniu poprosiliśmy go o komentarz na temat tego pojedynku, a także o ocenę całego sezonu spędzonego w barwach zielonogórskiej drużyny.
fot. Aleksandra Krystians
Panie Przemku, dzisiaj mieliśmy koronację, ale nie taką, na jaką liczyliśmy przed sezonem. Co się stało w dzisiejszym spotkaniu?
Przemysław Zamojski: Zagraliśmy po prostu słabe spotkanie. Mieliśmy duże problemy z organizacją gry w ataku. Turów rzucił nam 72 punkty, to jest dobry wynik, więc w obronie było całkiem nieźle. Dzisiaj szwankował ten atak. To zadecydowało o końcowym wyniku.
Problemem były także rzuty z dystansu. „Trójki” zaczęły wpadać dopiero w ostatniej kwarcie…
Dokładnie… W pierwszej połowie było 0/7 na obwodzie, w drugiej dużo lepiej też nie było. Nasza ofensywa kompletnie zawiodła, a Turów był lepszym zespołem.
Jak może Pan ocenić na gorąco ten sezon? Jaki to był dla Pana okres w Stelmecie?
To był bardzo dobry dla mnie rok. Jestem zadowolony z tego sezonu. Fajne przetarcie w Eurolidze, gdzie pokazaliśmy charakter w trudnych spotkaniach. Myślę, że przy odrobinie szczęścia mogło być nawet trochę lepiej. Potem walczyliśmy w Eurocupie, ale trafiliśmy na bardzo silną grupę. W końcu dwa zespoły, z którymi walczyliśmy, spotkały się potem w finale. To pokazało, że w naszym zespole drzemie potencjał. Wiadomo, że nie zawsze się wygrywa, czasami trzeba też odnieść porażkę.
Jak czuje się Pan z tym srebrnym medalem?
Cieszę się z niego, to mój pierwszy srebrny medal w karierze. Miejmy nadzieję, że za rok będzie jeszcze lepiej.
Dziękuję.