Za nami ponad siedem miesięcy rozgrywek Tauron Basket Ligi. Od początku sezonu, słyszeliśmy, że Stelmet zamierza powtórzyć wyczyn z zeszłego sezonu- zdobyć drugie mistrzostwo Polski. Czy to się uda? Przekonamy się niebawem, a już jutro czas na pierwsze finałowe starcie!
Nie jest niespodzianką, że naszym finałowym rywalem będzie ekipa Turowa. Zgorzelczanie są w tym sezonie niezwykle silni. Mają szeroki skład, na którego czele stoi dobry, doświadczony trener. Tak samo jak Stelmet, Turów również w tym sezonie miał okazję rozgrywać mecze nie tylko z innymi polskimi zespołami, ale także z europejskimi potęgami podczas występów w lidze VTB. Nie ma co ukrywać, kibice i działacze ze Zgorzelca od dawna czekają na tytuł mistrzowski i w tym sezonie ich szanse są naprawdę duże.
PGE Turów Zgorzelec w tegorocznych rozgrywkach Tauron Basket Ligi był nie do zatrzymania. Rundę zasadniczą zakończył na pierwszym miejscu w tabeli, a następnie utrzymał się na fotelu lidera do końca fazy „szóstek”. Dzięki temu, w play-offach, trafiali na łatwiejszych przeciwników, z którymi poradzili sobie bez najmniejszych problemów. Na początek szybko rozprawili się z AZS-em Koszalin, wygrywając serię 3:0. Następnie nie pozostawili szans Rosie Radom i także zakończyli rywalizację w trzech spotkaniach.
Co sprawia, że Turów wygrywa mecz za meczem? Ich najsilniejszą stroną z pewnością jest szybki atak. Mało który zespół radził sobie z zatrzymaniem ich ofensywy szczególnie, gdy mieli dobrą dyspozycję rzutową. W ekipie Miodraga Rajkovicia można znaleźć wielu graczy, którzy potrafią odegrać ważną rolę i poprowadzić cały zespół do zwycięstwa. Bezsprzecznym liderem Turowa jest w tym sezonie Damian Kulig. Polski zawodnik rozgrywa chyba swój najlepszy sezon w karierze i jest silną bronią swojego zespołu. Potrafi grać agresywnie pod tablicami, ale też skutecznie na obwodzie i nie można spodziewać się z jego strony delikatnej walki. Innym ważnym koszykarzem jest J.P. Prince. Amerykański skrzydłowy jest pierwszym strzelcem zgorzelczan i rzuca średnio 17 punktów na mecz. Na rozegraniu bardzo dobrze radzi sobie Mike Taylor. Dodatkowo do walki potrafią się włączyć Filip Dylewicz, Michał Chyliński czy Łukasz Wiśniewski, którzy dzięki swojemu doświadczeniu i koszykarskiemu sprytowi, przy dobrej dyspozycji, mogą wziąć na swoje barki ciężar spotkania.
Turów to naprawdę przeciwnik z najwyższej półki. Nie można jednak stawiać Stelmetu na straconej pozycji. Co więcej, ciężko mówić tutaj o faworycie. Zwycięstwo żadnej ekipy nie będzie niespodzianką. Na co stać zielonogórzan i co może atutem ekipy Mihailo Uvalina?
Z pewnością, na naszą korzyść działa fakt, że w półfinałach, zawodnicy musieli grać na najwyższym poziomie, aby pokonać Trefl Sopot. Po ostatnim spotkaniu, w którym zobaczyliśmy świetną, zgraną i zaangażowaną koszykówkę, można powiedzieć, że gracze są w rytmie meczowym i jeśli pójdą za ciosem, to łatwiej będzie im utrzymać wysoką intensywność. Nasi koszykarze zapowiadają, że nie są zmęczeni, a dopiero czekają na najważniejsze mecze, aby zaprezentować swoje maksimum. Kluczem do zwycięstwa będzie też w dużej mierze podejście mentalne całej drużyny. Jeżeli do zespołu nie wedrze się dekoncentracja i każdy z graczy pozostawi parkiecie całą energię, to szanse na powtórzenie sukcesu są naprawdę realne.
Pierwszy mecz z pewnością pokaże, na jakim poziomie są aktualnie obydwie drużyny. Teraz, trzeba już zapomnieć o wszystkich tegorocznych potyczkach pomiędzy Stelmetem a Turowem. Walka rozpoczyna się od początku. Wiadomo, że teraz każdy mecz będzie rządził się swoimi prawami, jednak wynik pierwszego spotkania będzie o tyle istotny, aby koszykarze w ciągu dwóch dni zdążyli przedłużyć dobrą passę lub szybko poprawić swoją grę.
Jak zaprezentuje się Stelmet na początek tegorocznej serii finałowej? Przekonamy się już jutro. Początek spotkania o godzinie 17.30.