W czwartek ruszają finały Tauron Basket Ligi a drugi sezon z rzędu zagrają w nich Stelmet Zielona Góra i Turów Zgorzelec. Pytamy koszykarzy Stelmetu, ale i też dziennikarzy związanych z zielonogórską koszykówką o to jak się potoczy tegoroczna rywalizacja o złoto?
Czekaliśmy, czekaliśmy i doczekaliśmy się finału Stelmet – Turów. Wszyscy mówili, że w tym sezonie oba zespoły ponownie zagrają ze sobą o złoto i tak rzeczywiście się stało, choć Turów uczynił to szybciej i patrząc na ich poczynania w ćwierć- i półfinale niemal bezproblemowo. Droga do finału jednego i drugiego zespołu teraz już jednak nie będzie miała znaczenia. Liczy się tu i teraz, krok po kroku do kolejnych zwycięstw, które dadzą końcowy sukces w postaci mistrzostwa kraju. Stelmetowi od momentu zbudowania składu na obecny sezon wiesza się złote medale. Trudno się temu dziwić, skoro właściciel klubu mówi, że to najmocniejsza drużyna w historii. Z drugiej strony, co mają powiedzieć w Zgorzelcu? Tam od lat oczekiwania są ogromne, a umiejętności dotychczas starczało, na wicemistrzostwa Polski. Turów też ma chyba najmocniejszą „paczkę” w historii. A już na pewno równiej grającą niż Stelmet. Zielonogórzanie nawet w play-offach, gdzie wydawało się, że będą już grać równo i konsekwentnie, notowali mecze genialne (3 i 5 pojedynek z Treflem), a także wręcz nie godne mistrzów Polski (2 mecz z Asseco, 4 mecz z Treflem). Tak więc Turów jest na pewno drużyną równiejszą i to z pewnością trzeba zapisać na plus zgorzelczanom przed meczami finałowymi. Goście mają J.P. Prince’a, ale Stelmet też ma osobowość w postaci V. Dragicivecia. Mam nadzieję, że zawieszenie Vlado przekuje w sportową złość i udowodni malkontentom, że jednak mu się chce i myślami nie jest już w innym dużym europejskim klubie (Bayern?). W Turowie „życiówkę” gra na pewno Damian Kulig, ale to w Zielonej Górze występuję profesor Łukasz Koszarek. Dołóżmy jeszcze do tego rosnącą od fazy szóstek dyspozycję Adama Hrycaniuka. „Bestia” pokazał w niedzielnym meczu o wszystko, że może godnie zastępować Czarnogórca. Nie spodziewam się wyniku 4:0 w żadną stronę. Wręcz przeciwnie, uważam, że tegoroczne finały będą piekielnie wyrównane. Może być tak, że zastanie nas mundial w Brazylii, wszak ewentualny siódmy mecz finału play-off zaplanowany jest w połowie czerwca.
Marcin Krzywicki, TVP Gorzów Wielkopolski