Nie takiej gry spodziewaliśmy się dziś po zielonogórskiej ekipie. Tym bardziej, nie spodziewaliśmy się, że Stelmet nie poradzi sobie w Koszalinie i odniesie trzecią w tym sezonie porażkę. AZS zaprezentował dziś świetną koszykówkę i dzięki temu zwyciężył z mistrzami Polski 66:64.
Spotkanie rozpoczął Kamil Chanas od celnej „trójki”. Wydawało się, że Stelmet ponownie będzie sobie świetnie radzić. Czekaliśmy na grę, jaką oglądaliśmy w sobotę w Tarnobrzegu. Jednak AZS od pierwszych akcji prezentował agresywną grę i po trzech minutach wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał do końca kwarty. Gospodarze byli skuteczni szczególnie przede wszystkim pod tablicami. Ważną rolę w koszalińskiej ekipie odgrywał Darrell Harris. Zielonogórzanie, nie byli tak skuteczni, jak parę dni temu, jednak cały czas trzymali się blisko AZS-u. Najwięcej „oczek” zdobywał Vladimir Dragicević, a parę punktów dorzucili inny gracze. Nie ukrywajmy, ale liczyliśmy na lepszy początek meczu w wykonaniu naszej ekipy. Pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem gospodarzy 22:19.
Druga partia meczu zaczęła się troszkę lepiej. Koszalin cały czas kontynuował dobrą, skuteczną grę, ale zielonogórzanie po paru minutach odzyskali prowadzenie, dzięki celnemu rzutowi zza linii 6,75m Mantasa Cesnauskisa. . Niestety, jak się okazało, to nie wystarczyło i walka z AZS-em toczyła się dalej punkt za punkt. Niestety problemy rzutowe, dalej towarzyszyły zielonogórzanom. Do tego doszły jeszcze straty, a gospodarze ponownie przejęli przewagę. W ekipie z Koszalina każdy z graczy potrafił dorzucić punkty, a w Stelmecie wręcz przeciwnie- ciężko było znaleźć gracza, który poprowadzi drużynę do lepszej gry. Zawodził między innymi Przemysław Zamojski, który dopiero w ostatniej akcji trafił pierwszy rzut z gry. Po pierwszej połowie Stelmet minimalnie przegrywał 36:37.
Stelmet nie sprostał osłabionemu AZS-owi (fot. Aleksandra Krystians)
Postawa podopiecznych Mihailo Uvalina mogła rozczarować niejedną osobę, natomiast gra AZS-u była godna podziwu, tym bardziej, że akademicy grali bez swojego lidera Seka Henry’ego. Cały czas liczyliśmy jednak na odrodzenie mistrzów Polski po przerwie. Niestety, nie doczekaliśmy się poprawy. Co gorsza, Stelmet grał coraz słabiej. Żaden z graczy, nie potrafił się przełamać i poprowadzić zielonogórzan do lepszej gry, nie doczekaliśmy się żadnego zrywu. Tymczasem koszaliński zespół powiększał swoją przewagę. Na 10 minut przed końcem gospodarze prowadzili 55:48 i robiło się niebezpiecznie.
Ostatnia odsłona meczu zapowiadała się niezwykle zacięta. Na początek dwa punkty zdobył Jeff Robinson, ale po chwili świetnie zaprezentował się Przemysław Zamojski. Nasz lider dzisiaj nie miał za wiele dobrych momentów, ale w najważniejszym momencie, zapisał na swoim koncie kilka bardzo ważnych punktów. Wtedy znowu zaczęła się walka punkt za punkt. Koszalin starał się ponownie wyjść na prowadzenie, ale zielonogórzanie szybko odpowiadali na celne rzuty gospodarzy. Cały czas jednak w ekipie Mihailo Uvalina nie było gracza, który byłby pewnym strzelcem. Im bliżej końca, tym bardziej nerwowe było spotkanie. Trenerzy obu ekip wykorzystali wszystkie przerwy. Minimalnie lepszy był cały czas AZS. Na 20 sekund przed końcem, punkty dla gospodarzy zdobył Piotr Dąbrowski. Piłka trafiła w ręce zielonogórzan, którzy mieli do odrobienia dwa „oczka”. Niestety nie udało się i ostatecznie Stelmet musi pogodzić się z porażką 64:66.
Co się stało z zielonogórzanami? Parę dni temu oglądaliśmy ich zdecydowanie lepsze oblicze. Dziś ponownie liczyliśmy na dominację naszych koszykarzy na parkiecie, tym bardziej, że AZS nie zalicza się do czołówki Tauron Basket Ligi, a w dodatku grał bez swojego lidera. Stelmet gra ostatnio wiele spotkań i może tłumaczyć się zmęczeniem, jednak nie jest to nowość dla tej ekipy. Zawodnicy mają za sobą wiele podróży po całej Europie i spotkania rozgrywane dwa razy w tygodniu były normą. Teraz teren zawęża się do granic naszego kraju, a poziom koszykarski przeciwników jest zdecydowanie niższy. Ta porażka nie zaważyła na miejscu w tabeli i Stelmet nadal pozostaje liderem, ale na pewno martwi nas wszystkich forma naszych graczy. Miejmy nadzieję, że dzisiejszy pojedynek jest tylko jednorazową wpadką i przy następnej okazji ponownie ujrzymy silny, agresywny i zmotywowany Stelmet.
AZS Koszalin – Stelmet Zielona Góra 66:64 (22:19, 16:17, 18:12, 11:16)
AZS: Jeff Robinson 21, Darrell Harris 14, LaceDarius Dunn 10, Oded Brandwein 7, Bartłomiej Wołoszyn 5, Cezary Trybański 4, Piotr Dąbrowski 3, Artur Mielczarek 2, Maciej Raczyński 0.
Stelmet: Vladimir Dragicević 17, Przemysław Zamojski 12, Mantas Cesnauskis 9, Aaron Cel 7, Christian Eyenga 7, Łukasz Koszarek 7, Kamil Chanas 3, Adam Hrycaniuk 2, Craig Brackins 0.