Uff! Udało się wygrać dzisiejsze spotkanie z Rosą Radom, ale sensacja była naprawdę blisko. Stelmet po trzech dobrych kwartach i przy ponad 20-punktowym prowadzeniu, roztrwonił przewagę i zagwarantował nam emocje do samego końca. Ostatecznie zielonogórska ekipa zwyciężyła 91:89.
Spotkanie rozpoczęło się po myśli Stelmetu. Od pierwszych akcji zielonogórzanie radzili sobie bardzo dobrze w ataku. Punkty zdobywał każdy z graczy przebywających na boisku. Na ofensywę gospodarzy potrafił odpowiedzieć jedynie Kirk Archibeque, który pod koszem bez większych problemów przebijał się przez zielonogórskich wysokich graczy. Nasi gracze punktowali zarówno pod tablicami, jak i na dystansie, gdzie dwukrotnie celnie rzucał Vladimir Dragicević. Mihailo Uvalin mógł wprowadzić na parkiet każdego z koszykarzy i żaden nie zawodził, tylko wnosił pozytywną energię do gry całej ekipy. Dzięki temu pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 28:15.
Początek drugiej kwarty nie wyglądał już tak wesoło. Po dwóch „oczkach” Mantasa Cesnuaskisa, Stelmet zaczął popełniać coraz więcej błędów i nie dość, że nie zdobywał żadnych punktów, to jeszcze pozwolił Rosie na odrobienie większości strat. Goście nie mylili się na obwodzie i zmniejszyli straty do czterech punktów. O czas musiał prosić Mihailo Uvalin. Co prawda Stelmet nie powrócił jeszcze do swojej najlepszej dyspozycji, ale Rosa nie była w stanie odrobić reszty strat. Do końca kwarty oglądaliśmy zaciętą grę, lecz nie na najwyższym poziomie. Po 20 minutach Stelmet prowadził 38:30.
Na drugą połowę, zielonogórzanie wyszli z większą koncentracją, dzięki czemu ponownie powiększali prowadzenie. Świetnie grę prowadził Łukasz Koszarek, który dodatkowo trafiał wiele ważnych rzutów. Rosa na początku przeciwstawiała się gospodarzom i cały czas zostawiała wiele energii na parkiecie, jednak nasi koszykarze z minuty na minutę rozkręcali się coraz bardziej i byli nie do zatrzymania. W efekcie, na 10 minut przed końcem meczu, przewaga zielonogórzan wynosiła już ponad 20 punktów. Po trzeciej kwarcie, na tablicy widniał wynik 71:50.
Ostatnia część meczu znowu nie wyglądała tak dobrze. Stelmet wyszedł na parkiet kompletnie nieskoncentrowany. Rosa szybko to zauważyła i zaczęła odrabiać straty. Czwartą kwartę rozpoczęli od serii 0:13. Kibice przecierali oczy ze zdumienia, nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Dopiero na cztery minuty przed końcem meczu, punkty zdobył Kamil Chanas. Cały czas było jednak bardzo niebezpiecznie. Rosa zbliżyła się na cztery „oczka”. Stelmet cały minimalnie prowadził, jednak dało się wyczuć napięcie i nerwowość w grze obu ekip. W dodatku, sędziowie odgwizdali faul techniczny Vladimirowi Dragiceviciowi. Walka toczyła się do ostatniej akcji, na szczęście, zielonogórski zespół nie pozwolił Rosie na wyrównanie wyniku. Ostatecznie Stelmet wygrał 91:89.
Nasza drużyna zgodnie z planem, wygrała kolejny mecz z polskiej lidze. Co prawda koszykarze Stelmetu mieli zarówno lepsze jak i słabsze fragmenty gry, ale wynik końcowy był na naszą korzyść. Nie ma co ukrywać, inny scenariusz byłby dużym zaskoczeniem. Martwić może jednak fakt, że jest to kolejne spotkanie, w którym zielonogórska ekipa nie potrafi utrzymać koncentracji na wysokim poziomie. Jak już się przekonaliśmy, końcowy rezultat nie zawsze będzie pozytywny i dzisiaj ponownie było blisko od sensacji.
Następne spotkanie już w środę z Walencją, która jest bez porównania zdecydowanie silniejszym zespołem. Wtedy nie będzie już miejsca na dekoncentrację i błędy, jeżeli Stelmet nie chce powtórzyć tego, co działo się w zeszłym tygodniu w Hiszpanii. Jakie wnioski z dzisiejszego meczu wyciągną podopieczni Mihailo Uvalina? Przekonamy się niebawem.
Stelmet Zielona Góra – Rosa Radom 91:89 (28:15, 10:15, 33:20, 20:39)
Stelmet: Łukasz Koszarek 23, Christian Eyenga 19, Vladimir Dragicević 16, Kamil Chanas 15, Aaron Cel 7, Marcin Sroka 4, Craig Brackins 3, Adam Hrycaniuk 2, Mantas Cesnauskis 2, Erving Walker 0, Maciej Kucharek 0.
Rosa: Korie Lucious 24, Kirk Archibeque 21, Jakub Zalewski 10, Kim Adams 8, Damian Jeszke 7, Jakub Dłoniak 6, Hubert Radke 5, Łukasz Majewski 4, Robert Witka 2, Kamil Łączyński 2, Piotr Kardaś 0.
fot.Aleksandra Krystians