Pierwsze trzy kwarty zapowiadały bolesną porażkę, jednak Stelmet nie stracił nadziei, a wręcz przeciwnie, pokazał w ostatniej partii meczu, że jest w stanie wyjść z każdych opresji. Po niezwykłej walce, zielonogórzanie pokonali Energę Czarnych Słupsk 81:73.
Stelmet słabo rozpoczął mecz. Od pierwszych minut nie mógł trafić do kosza. Co gorsza, Energa Czarni pokazali swoją agresywną obronę, która jeszcze bardziej utrudniała zadanie zielonogórzanom. W dodatku każdy z rywali zdobywał cenne punkty. Przy stanie 0:10, o czas poprosił wściekły Mihailo Uvalin. Dopiero w połowie kwarty, za sprawą akcji 2+1 Aarona Cela, na konto Stelmetu powędrowały pierwsze „oczka”. Cały czas, gospodarze prezentowali się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Choć w ataku ich gra wyglądała już coraz lepiej, to defensywa zielonogórskiej ekipy pozwalała przeciwnikom na swobodną grę, czego efektem było wiele celnych rzutów. Nie zabrakło także wielu fauli i rzutów osobistych, które były kolejnym atutem Czarnych. Pierwsza kwarta zakończyła się dość zaskakującym wynikiem 15:28.
Druga kwarta wyglądała w wykonaniu zielonogórzan równie słabo. Ciężko powiedzieć cokolwiek pozytywnego o naszej ekipie. W głowach mieliśmy jeszcze spotkanie z Uniksem Kazań, które, mimo, że zakończyło się porażką, to było zdecydowanie bardziej emocjonujące i na wyższym poziomie. Cały czas czekaliśmy na odrodzenie gospodarzy, jednak do tego było bardzo daleko. Podopieczni Mihailo Uvalina pomiędzy pojedynczymi dobrymi akcjami, całkowicie nie przypominali tej ekipy, którą oglądaliśmy w ostatnim czasie. Najwięcej emocji wzbudziły kontrowersyjne decyzje sędziów. Dopiero pod koniec kwarty, pierwszą „trójkę” trafili gospodarze. Za sprawą Przemysława Zamojskiego, nasz zespół zbliżył się do gości, a o czas poprosił Andrej Urlep. Czarni zaczęli się gubić, a zielonogórscy koszykarze powoli zaczynali budzić się i poprawiać swoją grę. Po pierwszej połowie przegrywali 32:38, co dało nadzieję na bardziej emocjonującą grę po przerwie.
Niestety, trzecią kwartę goście rozpoczęli od dwóch celnych „trójek”, a Stelmet nie poprawił swojej gry z pierwszej połowy. Ponownie o czas musiał prosić Mihailo Uvalin, jednak to nie wpłynęło na postawę zielonogórskiej ekipy. Coraz więcej kontrowersyjnych decyzji arbitrów, a do tego rosnąca przewaga Energi Czarnych wprowadziła nerwową atmosferę w hali CRS-u. Także walka na parkiecie była coraz bardziej zacięta. Nie przekładało się to jednak na wynik i poziom koszykarski spotkania. Na koniec trzeciej kwarty Czarni prowadzili 60:49.
Ostatnia partia meczu, przyniosła nam niezwykle wiele emocji. Kamil Chanas i Aaron Cel, dzięki świetnym rzutom zza linii 6,75m zmniejszyli straty do zaledwie trzech „oczek”. Po punktach Craiga Brackinsa mieliśmy krótką przerwę na żądanie szkoleniowca Czarnych, a po chwili, w połowie kwarty do remisu doprowadził Cel. Walka rozpoczęła się od początku. Za sprawą „trójki” Christiana Eyengi, Stelmet wyszedł na pierwsze w tym meczu, którego nie oddał już do końca spotkania i ostatecznie zwyciężył 81:73.
Takich spotkań jak to, jest naprawdę niewiele. Nie każda drużyna potrafi podnieść się o obrócić wynik o 180 stopni w momencie, kiedy przegrywa 20 punktami. Naszym koszykarzom to się udało. Pokazali, że siła tkwi w całej drużynie. Dziś ważną rolę odegrali nie tylko gracze z pierwszego składu, ale też zmiennicy, którzy mieli duży wpływ na końcowy rezultat. To z pewnością cieszy, że nasza ekipa nie poddaje się i walczy do samego końca. Jednak nie można zapomnieć o tych trzech, nieudanych kwartach, które Mistrzom Polski nie powinny się przytrafić i których miejmy nadzieję, już nie będziemy musieli oglądać.
Stelmet Zielona Góra – Energa Czarni Słupsk 81:73 (15:28, 17:10, 17:22, 32:13)
Stelmet: Aaron Cel 17, Łukasz Koszarek 11, Christian Eyenga 9, Kamil Chanas 9, Przemysław Zamojski 9, Erving Walker 6, Craig Brackins 6, Marcin Sroka 6, Adam Hrycaniuk 4, Vladimir Dragicević 4, Mantas Cesnauskis 0.
Czarni: Tomasz Śnieg 13,Jordan Hulls 12, Garrett Stutz 11, Roderick Trice 10, Joseph Taylor 9, Michał Nowakowski 7, Mateusz Jarmakowicz 6, Marcin Dutkiewicz 5, Michał Jankowski 0, Jarosław Mokros 0.