Nie udało się odnieść zwycięstwa w pierwszym spotkaniu w rozgrywkach Eurocup. Mimo dobrej gry i pozostawionego serca na parkiecie przez zielonogórzan, Uniks okazał się minimalnie lepszy i wygrał ten pojedynek 77:72.
Uniks od początku pokazał, że to nie będzie łatwy mecz, a wręcz przeciwnie. Od pierwszych minut rozpoczął agresywnie w ataku, a defensywa Stelmetu na niewiele się zdała. W pierwszych minutach, na dobrej skuteczności grał Aaron Cel, a następnie za sprawą Vladimira Dragicevicia i Christiana Eyengi wyprowadził zielonogórzan na niewielkie prowadzenie. Parę skutecznych akcji gospodarzy, sprawiło, że przewaga urosła do siedmiu „oczek”, jednak pod koniec kwarty, Rosjanie wyrównali wynik i po pierwszej kwarcie mieliśmy remis 23:23.
Drugą partię meczu ponownie lepiej rozpoczął rosyjski klub. Na szczęście nasza drużyna nie pozwoliła sobie na chwilę dekoncentracji. Cały czas trzymała się blisko rywala, aż w końcu ponownie udało się odzyskać niewielkie prowadzenie. Ważne „trójki” trafił Przemysław Zamojski, a Vladimir Dragicević czy Craig Brackins także dołożyli cegiełkę do tego wyniku. Nie zabrakło też wsadów Eyengi. Dzięki temu udało się zakończyć pierwszą połowę wynikiem 42:40. Minimalna przewaga nie tylko pozwalała cieszyć się z emocjonującej walki, ale także zapowiadała jeszcze trudniejsze dwie kwarty po przerwie.
Zarówno Stelmet jak i Uniks rozpoczął trzecią kwartę mnie dokładnie. Szybko jednak, gracze powrócili do szybkiego i intensywnego tempa gry. Wynik cały czas był bliski remisu. Jedną z akcji, którą na długo zapamiętamy była „trójka”… Vladimira Dragicevicia. Doszło także do niebezpiecznego upadku Christiana Eyengi. Kongijczyk, z pomocą fizjoterapeutów , opuścił parkiet i na szczęście był w stanie powrócić na parkiet jeszcze w tym meczu. W grze zielonogórzan dało się dostrzec wiele serca i chęci walki, to właśnie dzięki zaangażowaniu Stelmet potrafił przeciwstawić się tak silnemu rywalowi. Mimo wszystko, przy coraz lepszej postawie Rosjan, nie udało się utrzymać remisowego wyniku, a na koniec kwarty gospodarze przegrywali 54:62.
Ośmiopunktowa strata nie oznaczała jednak, że Stelmet zamierza się poddawać. Wręcz przeciwnie, do gry naszej drużyny wdarła się jeszcze większa energia. Ciężar odrabiania strat wziął na swoje barki przede wszystkim kapitan zielonogórzan i dobrze poradził sobie w tym ważnym momencie gry. Gdy gospodarze doprowadzili do remisu, gra rozpoczęła się od nowa. Niestety w ostatnich akcjach więcej spokoju zachował Uniks. Stelmet popełnił kilka niepotrzebnych błędów, które zaważyły na końcowej porażce 72:77.
Choć Stelmet rozpoczął rozgrywki Eurocupu od porażki, to z pewnością trzeba pochwalić postawę zielonogórzan. Nasza ekipa pokazała się z bardzo dobrej strony, przeciwstawiając się pretendentowi do wygrania Pucharu Europy. Podopieczni Mihailo Uvalina zostawili serce na parkiecie i przez 40 minut nie poddawali się. Dziś zabrakło spokoju i sił w końcówce, ale miejmy nadzieję, że w następnych spotkaniach szczęście dopisze zielonogórskim zawodnikom i uda się odnieść nie jedno zwycięstwo na arenie międzynarodowej.
Stelmet Zielona Góra – Uniks Kazań 72:77 (23:23, 19:17, 12:22, 18:15)
Stelmet: Łukasz Koszarek 14, Vladimir Dragicević 14, Aaron Cel 13, Christian Eyenga 13, Przemysław Zamojski 9, Craig Brackins 4, Adam Hrycaniuk 3, Erving Walker 1, Marcin Sroka 1, Kamil Chanas 0.
Uniks: Andrew Goudelock 17, Chuck Eidson 13, Ian Vougioukas 12, Vladimir Veremeenko 10, Kostas Kaimakoglou 8, Tywain McKee 6, Nikos Zisis 5, Nikita Kurbanov 4, Luke Harangody 2.
fot.Aleksandra Krystians