Stelmet zakończył rok wysokim zwycięstwem nad Kotwicą Kołobrzeg. Choć na początku goście dobrze przeciwstawiali się zielonogórzanom, to w końcu nasza ekipa zdominowała swój parkiet i pokonała Kotwicę 99:72.
Stelmet rozpoczął dzisiejsze spotkanie spokojnie, a Kotwica nie dała łatwo za wygraną i od pierwszych minut postawiła trudne warunki. Wydawało się, że mecz może być wyrównany, na szczęście w połowie kwarty, zielonogórzanie zaczęli odskakiwać. Z dystansu trafili Łukasz Koszarek i Przemysław Zamojski. Gracze z Kołobrzegu grali bardzo agresywnie w obronie i wiele razy faulowali. Niestety nasi zawodnicy nie byli dzisiaj bezbłędni na linii rzutów osobistych, a wręcz przeciwnie, popełniali tam wiele błędów. Pod koniec kwarty arbitrzy odgwizdali faul techniczny trenerowi Kotwicy, Tomaszowi Mrożkowi, po którym Stelmet wykorzystał szansę na zdobycie łatwych punktów i pierwszą kwartę zakończył z prowadzeniem 26:14.
Druga kwarta była w wykonaniu zielonogórzan zdecydowanie słabsza. Nasza ekipa popełniała wiele strat, niepotrzebnie faulowała rywali i miała problem z rzutami z czystych pozycji. Gdy przewaga zaczęła topnieć, o czas szybko poprosił Mihailo Uvalin. Gospodarze przeplatali słabsze momenty gry, dobrymi akcjami, dzięki którym cały czas trzymali na dystans Kotwicę. Ważne punkty dorzucił Erving Walker, który najpierw popisał się skuteczną akcją 2+1, a następnie trafił z dystansu. Na obwodzie punktowali także Łukasz Koszarek i Kamil Chanas. Mimo nie najlepszej gry, zielonogórzanie utrzymali prowadzenie i zeszli do szatni z wynikiem 46:34.
Mantas Cesnauskis znów w grze! (fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie Stelmet powrócił na parkiet i od początku pokazał swoje umiejętności strzeleckie. To, z czym jeszcze paręnaście minut temu, było dla gospodarzy problemem, teraz okazało się bułką z masłem. Zielonogórzanie wykorzystywali każdą akcję do zdobycia kolejnych punktów. Oglądaliśmy rzuty spod kosza, z półdystansu, zza linii 6,75m a także efektowne wsady, które zaprezentował Christian Eyenga. Kotwica nie miała szans na dogonienie świetnie dysponowanego Stelmetu. Ostatecznie trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 77:52 i chyba już nikt nie widział innego scenariusza, niż wysokiego zwycięstwa naszego zespołu.
W ostatniej odsłonie meczu, Stelmet jedynie potwierdził swoją siłę. Co prawda w ostatnich minutach, gra zielonogórzan nie wyglądała już tak dobrze, to nie miało to znaczenia na końcowy rezultat. Tak, jak zakładaliśmy przed meczem, zielonogórzanie wysoko pokonali ekipę z Pomorza. Mecz zakończył się wynikiem 99:72.
W dzisiejszym meczu pierwszy raz zobaczyliśmy Mantasa Censuaskisa. Litwin, który doznał kontuzji ścięgna Achillesa, niedawno powrócił do dyspozycji, a dzisiaj po raz pierwszy otrzymał szansę od trenera. Wszedł jednak na parkiet dopiero na trzy minuty przed końcową syreną i zdążył trafić jedną „trójkę”.
Tym optymistycznym akcentem Stelmet zakończył ten rok. Kolejne spotkanie już za tydzień w Sopocie. Miejmy nadzieję, że zielonogórscy koszykarze rozpoczną przyszły rok tak samo, jak zakończyli ten.
Stelmet Zielona Góra – Kotwica Kołobrzeg 99:72 (26:14, 20:20, 31:18, 22:20)
Stelmet: Christian Eyenga 19, Vladimir Dragicević 17, Aaron Cel 16, Przemysław Zamojski 8, Craig Brackins 8, Erving Walker 6, Adam Hrycaniuk 6, Łukasz Koszarek 6, Marcin Sroka 4, Kamil Chanas 3, Maciej Kucharek 3, Mantas Cesnauskis 3.
Kotwica: Grzegorz Arabas 20, Jordan Callahan 17, Terrell Parks 16, Rafał Bigus 11, Karron Johnson 6, Bartosz Ciechociński 2, Marek Piechowicz 0, Wojciech Złoty 0, Piotr Żołnierczuk 0, Łukasz Wichniarz 0.