Cezary Trybański to pierwszy w historii polski koszykarz, któremu dane było zagrać na parkietach NBA. Aktualnie reprezentuje barwy Polpharmy Starogard Gdański, która wczoraj poniosła porażkę w starciu ze Stelmetem. 34-letni center pojawił się wczoraj w hali CRS, ale z powodu kontuzji nie mógł rywalizować z zielonogórską ekipą. Pierwszy Polak w NBA dla zastal.net!
Kacper Pupin: Nie tak miał wyglądać pański powrót do polskiej ligi.
Cezary Trybański: Mój pierwszy od lat sezon na polskich parkietach układa się jak na razie zupełnie inaczej niż się tego spodziewałem. Przede wszystkim nie spodziewałem się tak słabego bilansu mojej drużyny w PLK. Liczyłem na to, że nasza gra będzie wyglądała lepiej. Niedawno zmieniono nam trenera i już widać pierwsze zmiany na lepsze. W meczu ze Stelmetem do końca pierwszej połowy realizowaliśmy jego założenia taktyczne i byliśmy w stanie nawiązać walkę z najlepszym zespołem w lidze. Trzecią kwartę rozpoczęliśmy bardzo źle, powróciliśmy do tego, co pokazywaliśmy w poprzednich spotkaniach. No nic, pozostaje nam tylko ciężko pracować, zaufać trenerowi i uwierzyć we własne umiejętności.
No właśnie, pojawił się u was trener Tomasz Jankowski. Jego doświadczenie z gry w lidze i dla reprezentacji to dla was szansa na poprawę swojej sytuacji w tabeli.
Trener Jankowski ma bardzo dużą wiedzę o koszykówce, którą dzieli się z nami na treningach. Chce nas przekonać do większej aktywności na parkiecie i zmienić styl naszej gry. Myślę, że współpraca z nim może nam tylko wyjść na dobre.
Uważa pan, że Polpharmę stać na walkę o playoff?
Chcielibyśmy walczyć o playoff, ale najpierw musimy się przełamać i wygrać kilka spotkań. Wierzę, że w tej drużynie jest potencjał. Trzeba to wszystko trochę poukładać i powinno być dobrze. Kiedy gramy zespołowo, potrafimy „trzymać” wynik, ale gdy pojawiają się zapędy do gry indywidualnej, to wtedy rywale nam uciekają.
Pewnie oglądał pan mecze Stelmetu w Eurolidze. Czego zabrakło im do awansu do fazy TOP 16?
Przyznam się szczerze, że nie śledziłem dokładnie wszystkich meczów Stelmetu w Eurolidze, więc trudno mi wypowiadać się na ten temat. Szkoda, że nie awansowali do TOP 16, bo mógłby to być impuls do rozwoju dla polskiej ligi. Zabrakło bardzo niewiele, przegrane końcówki i brak awansu.
Stelmet o mały włos nie wygrałby w Eurolidze z Olympiakosem Pireus, a w starciu z osłabioną Polpharmą nie radził sobie w pierwszej kwarcie.
Myślę, że Stelmet trochę nas dziś zlekceważył. Nie grali na swoim optymalnym poziomie. Później to wszystko poukładali i skończyło się to dla nas bardzo źle. „Sroczka” (Marcin Sroka,- red.) błysnął i nawrzucał nam dzisiaj tych trójek z rogu i nie mogliśmy go zatrzymać. Znam się z nim od dawna i wiem, że jest w stanie seryjnie trafiać z dystansu. Stelmet to taka drużyna, w której każdy może odegrać pierwszoplanową rolę w meczu. Żadnego z nich nie wolno lekceważyć.
Kiedy opuszczał pan Polskę, koszykówka w Zielonej Górze borykała się z wieloma problemami i nikt w tym mieście nie myślał wtedy o Eurolidze, a teraz…
Wróciłem do polskiej ligi, w której rządzą zupełnie inne kluby niż kiedyś. Dużo się pozmieniało. Przyjechałem do Zielonej Góry i to, co tu zobaczyłem, bardzo mi się spodobało. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej hali, nie spodziewałem się takiego obiektu. To świetne miejsce do gry w koszykówkę.
Jak ocenia pan rozwój polskiej ligi. Czy podążamy w dobrym kierunku?
Trudno powiedzieć czy w lidze teraz jest gorzej, czy lepiej. Przed wyjazdem z Polski byłem bardzo młodym zawodnikiem i nie dostawałem zbyt wielu minut gry. Do PLK wróciłem jako doświadczony gracz i mam wiele szans na grę w Polpharmie, więc muszę powiedzieć, że dla mnie teraz jest lepiej. A czy liga zrobiła postęp? Nie wiem. Mam doświadczenie z NBA i z innych lig zagranicznych (Grecja, Czechy, Litwa) i trzeba przyznać, że jeszcze trochę odstajemy…
Rozmawiał Kacper Pupin
fot. www.sportowa.com.pl