W czwartkowy wieczór mieliśmy okazję zobaczyć, jak Stelmet pokonuje w świetnym stylu Bayern i zapisuje na swoim koncie drugie zwycięstwo w rozgrywkach Euroligi. O ile przed telewizorami ta wygrana smakowała znakomicie, tak na hali emocje były nie do opisania. Co działo się w stolicy Bawarii, czego nie sposób zauważyć w telewizji?
Kiedy po prawie ośmiu godzinach trasy dojechałam do Monachium, czułam już, że za parę godzin będę miała okazję wziąć udział w tak wspaniałym wydarzeniu. Choć w samym mieście ciężko było znaleźć plakaty i reklamy euroligowego starcia, a część mieszkańców na pytanie, jak dojść do hali Audi Dome, ze zdziwieniem odpowiadała, że nie słyszała o takim miejscu, to w końcu udało się dotrzeć do celu. Jeszcze tylko szybkie odebranie akredytacji i można wchodzić na halę.
Muszę przyznać, że Audi Dome nie zrobiło na mnie ogromnego wrażenia. Trochę większe od zielonogórskiego CRS-u, mógł pomieścić około 7 tys. widzów. Jak się później okazało, wypełnił się po brzegi. Pomiędzy bawarskimi sympatykami koszykówki, bez problemów można było odnaleźć fanów z Zielonej Góry. Udało się także usłyszeć ich, w przerwach między głośnym dopingiem gospodarzy. Co ciekawe, nie tylko zielonogórzanie byli za ekipą przyjezdnych. Na trybunach pojawili się również Polacy, którzy na co dzień żyją w Niemczech, a na wieść o tym wydarzeniu, postanowili wesprzeć swoich rodaków. Dzięki temu, Stelmet zyskał kibiców między innymi w Krakowie, Poznaniu, a nawet na Mazurach.
Trzeba pochwalić bawarski klub za miłe powitanie zielonogórskiej drużyny. Prezentacja gości odbyła się w języku polskim, a następnie, w jednej z przerw, cheerleaderki zatańczyły do ostatniego hitu „Bałkanica”.
Jeżeli chodzi o sam mecz, to przerósł moje największe oczekiwania. Nie dość, że miałam okazję obejrzeć ciekawe widowisko koszykarskie na wysokim poziomie, to jeszcze mogłam cieszyć się z pięknego zwycięstwa naszej ekipy. Czego chcieć więcej?
A Monachium? To ogromne, warte zobaczenia miasto. Nie brakuje ciekawych miejsc i zabytków, jednak nie zaczarowało mnie swoim urokiem czy oryginalnością. Mimo wszystko, jeśli kiedyś będzie okazja powrócić w te okolice i obejrzeć równie wspaniałe spotkanie Stelmetu, to nie będę się zastanawiać i z pewnością wybiorę się w tę 700 kilometrową, pełną wrażeń, podróż.