Liderem zielonogórskiej ekipy był wczoraj Łukasz Koszarek. Nasz rozgrywający poprowadził zespół do zwycięstwa nad Treflem Sopot, a sam zanotował 24 punkty, pięć zbiórek i pięć asyst. Po meczu poprosiliśmy, aby ocenił postawę swoją i całej ekipy.
Był Pan dzisiaj jednym z najjaśniejszych punktów w Stelmecie. Co może Pan powiedzieć o tym spotkaniu z Treflem Sopot?
Łukasz Koszarek: Bardzo się cieszę, że wygraliśmy to spotkanie. Oczywiście nasza gra nie wygląda jeszcze tak, jak powinna, ale dzisiaj trochę wywalczyliśmy charakterem. Dzisiaj wpadały mi rzuty, ale błędy też były z mojej strony i oczywiście czeka nas dużo pracy.
Jak na kapitana przystało, w najważniejszych momentach pomógł Pan swojej drużynie i zdobył Pan bardzo ważne punkty. Jak się Pan z tym czuje?
Czuję się dobrze, ale tego jednego rzutu osobistego, jakbyśmy przegrali, to chyba bym sobie nie wybaczył. Dobrze, że wygraliśmy. Po meczu w szatni również trochę odetchnęliśmy. Natomiast musimy dalej trzymać koncentrację, ponieważ przed nami ciężkie mecze.
Jak może Pan skomentować waszą grę, jako całego zespołu? W których elementach byliście lepsi, a nad którymi musicie jeszcze popracować?
Niestety cały czas gramy falami. Mamy kilka minut dobrej gry, później trochę zasypiamy i przez to rywale szybko odrabiają straty. Przed nami jeszcze dużo ciężkiej pracy.
Jak to jest, że Trefl grał bez dwójki podstawowych rozgrywających, a my nadal nie potrafiliśmy ich złamać?
Wtedy pozycję rozgrywającego zajął Waczyński. Trzeba też sobie powiedzieć, że my też nie graliśmy szerokim składem. Druga sprawa to fakt, że jak, któryś z zawodników nie gra, to zazwyczaj inny ma więcej na swoich barkach i łatwiej mu grać. Adam Waczyński chyba czuje się w takiej roli bardzo dobrze. Popełnialiśmy błędy, powinniśmy go cały czas podwajać i nie pozwalać mu wjeżdżać pod kosz, żeby oddawał piłkę. To był też dla nas mecz na przełamanie. Graliśmy dużo, graliśmy bardzo nerwowo. Nie mamy ostatnio dobrej passy, gromy strzelają z lewej i z prawej strony, ale cieszy to, że dzisiaj się nie poddaliśmy. Gra pozostawia jeszcze wiele do życzenia, ale zwycięstwo to zwycięstwo.
Na jakim etapie jest wasze zgranie i rozumienie się na parkiecie? Ponieważ w czasie meczu widzieliśmy zarówno lepsze jak i gorsze momenty pod tym względem.
Tak czasami bywa. Czasami wyrównane drużyny, które grają ze sobą latami, mogą dopiero powiedzieć, że przez 40 minut grają zawsze to, co chcą. My mamy jeszcze trochę za dużo tych minut chaosu.
Już za trzy dni będziecie walczyć z Unicają Malagą. Z jakim nastawieniem wybieracie się do Hiszpanii?
Chcemy tam walczyć. Pierwszy mecz pokazał, że jesteśmy bardzo daleko z tyłu. Teraz chcemy trochę odrobić ten dystans i pokazać, że jako Zielona Góra zasługujemy, żeby grać w Eurolidze.
Znacie już ten zespół?
Teraz przygotowywaliśmy się do meczu z Treflem. Tak naprawdę, nie mamy za dużo czasu na poznawanie rywali. Ważne jest to, jak my gramy i musimy poprawiać się z meczu na mecz, to wtedy będziemy mieć także dopracowane kwestie taktyczne odnośnie rywali.
Dziękuję.
Rozmawiała: Agata Zwolak