Już jutro nasi koszykarze mają szansę zakończyć sezon 2012/2013. Łatwo z pewnością nie będzie, ale udowodnili nam już w tym sezonie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ekipa Stelmetu, o godzinie 17.30, wyjdzie na parkiet, aby po raz czwarty w finale pokonać PGE Turów Zgorzelec. Czy będziemy mogli świętować już złoto?
Tak, wiem, że wygraliśmy dopiero (albo jak kto woli: już) trzy spotkania, a do zdobycia tytułu mistrzowskiego potrzebne są cztery zwycięstwa. Teoretycznie wszystko może się wydarzyć, ale czy ktoś wyobraża sobie naszych koszykarzy ze srebrnymi medalami?
Jutrzejszy mecz będzie najtrudniejszym w tej serii. Turów, który znajduje się w beznadziejnej sytuacji nie będzie miał nic do stracenia. Będzie chciał jeszcze powalczyć i nie przegrać tak dotkliwie finałowej rywalizacji. Da z siebie wszystko, a do tego będzie grał już z mniejszą presją, która wyraźnie pokrzyżowała zgorzelczanom szyki. Po piątkowym pojedynku Aaron Cel przyznawał: Już w zasadzie nie myślimy o mistrzostwie, ale chcemy wygrać chociaż jedno spotkanie. To dla nas bardzo trudna sytuacja.
Natomiast Stelmet nabuzowany pozytywną energią powinien przedłużyć świetną passę. Na pewno nie pozwoli sobie na jakąkolwiek chwilę dekoncentracji. Przestrogą dla nich może być chociażby ostatni mecz. Wszyscy pamiętamy ile nerwów przyniosła nam ostatnia kwarta, kiedy przeciwnicy zredukowali kilkunastopunktową przewagę do zera. Po spotkaniu, jeden z liderów zielonogórzan, Łukasz Koszarek, pytany o to, czy czują już złoto, stwierdził: Nie, jeszcze nic nie czujemy. Teraz skupiamy się na tym jednym meczu. Potrzebujemy jednego zwycięstwa, oczywiście będziemy starali się już w niedzielę. Myślę, że kibice również nam pomogą. Niemniej jednak, to jeszcze nie koniec. Wygrać jedne mecz to naprawdę trudna sprawa.
Wszyscy związani z zielonogórską drużyną czekają chyba tylko na tę chwilę! (fot. Aleksandra Krystians)
Teraz parę statystyk, które wyraźnie przemawiają na korzyść Stelmetu. Od 19 lat mistrz polski jest wyłaniany na podstawie fazy playoff. Czterokrotnie dochodziło do sytuacji, że w finale jedna z drużyn prowadziła 3-0. Co ciekawe, zawsze był to zespół, który w rundzie zasadniczej zajmował wyższą pozycję, a w tym roku ta passa została przerwana przez naszą ekipę. Wracając do tych czterech finałów, dwukrotnie drużyny zdobywały mistrzowski tytuł po czwartym pojedynku (w sezonie 1996/1997 Mazowszanka Pruszków i w sezonie 2009/2010 Asseco Prokom Gdynia), a dwa razy dochodziło do piątego spotkania. Wtedy jednak seria się już kończyła. Ta sytuacja miała miejsce 18 lat temu, kiedy Mazowszanka Pruszków pokonała Polonię przemyśl, oraz sześć lat temu, kiedy Prokom Trefl ograł właśnie PGE Turów. Zgorzelczanie po trzech porażkach, wygrali wysoko pojedynek numer cztery, jednak nie wystarczyło sił na przedłużenie tej passy i w piątym meczu uległa drużynie z Sopotu.
Historia, historią, ale to jednak nie ma wpływu na jutrzejszy wynik. Co się jutro wydarzy, nie wiadomo. Jeżeli nie uda się wygrać, to pamiętajmy, że nie ma tragedii. Cały czas to zielonogórzanie będą bliżej złota, a na ostateczne rozstrzygnięcie będziemy musieli poczekać kilka dni, a jeśli Stelmet odniesie zwycięstwo, to chyba nie trzeba mówić, co będzie się działo w naszym mieście. Czy już jutro będzie nam dane świętować tytuł Mistrzów Polski?
Agata Zwolak