Sobotni hit kolejki, czyli pojedynek Rosy Radom i Stelmetu BC przysporzył kibicom sporo emocji. Tego dnia na parkiecie spotkały się obie drużyny z góry tabeli. Ponadto obie ekipy reprezentują PLK w Koszykarskiej Lidze Mistrzów.
Sobotni pojedynek rozpoczęła ze strony Zastalu stała piątka – Moore, Matczak, Dragicevic, Kelati i Koszarek. Początek tego spotkania był szybką walką na punkty Roberta Witki i Thomasa Kelatiego. Gdy obaj zawodnicy mieli po 5 punktów, do gry dołączył Łukasz Koszarek, który trafił z dystansu dzięki czemu wygrywaliśmy 8:7. Niestety póżniej naszedł kryzys w wykonaniu Zastalowców. Nasz kapitan bardzo szybko zdobył dwa przewinienia przez co zszedł z boiska. Nie spisywał się Armani Moore, który znowu pudłował w rzutach za trzy punkty. Po dwóch stratach Stelmetu BC trener Artur Gronek poprosił o przerwę. Tablica wskazywała wówczas wynik 19:12 dla Rosy Radom. Pomimo porad trenera Gronka Zastalowcy nadal nie mogli zdobyć punktów i nie zbierali piłek. Popełniali błędy, które szybko wykorzystywał rywal. Gospodarze prowadzili 14 punktami, a my mieliśmy wykorzystany limit przewinień. Ratowały nas rzuty wolne, ale mimo wszystko nie udało nam się dogonić przeciwnika przez co po 10 minutach przegrywaliśmy już 17:31.
Drugą kwartę rozpoczął Igor Zajcew trafieniem spod kosza. Nie zadowalała gra Martynasa Geceviciusa, który w tej części nie trafił żadnego z oddanych rzutów. Koszykarze z Zielonej Góry zaczęli co prawda zbierać piłki, ale skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Po trzy faule mieli Vlado Dragicevic i Jarosław Mokros. W drużynie z Radomia świetnie grał Ryan Harrow, który mobilizował drużynę do ataku. Zastalowcy zdobyli kilka punktów z indywidualnych akcji i poprzez rzuty wolne. Kwartę zakończyli oddając celne cztery rzuty wolne, dzięki czemu na przerwę schodzili z 15 punktową stratą.
Na drugą połowę koszykarze z Winnego Grodu wyszli zmobilizowani i głodni zwycięstwa. Armani Moore w końcu trafiał z dystansu. Po 3 minutach mieliśmy serię 10:2 i przewaga gospodarzy zmalała do zaledwie 7 punktów. Zastal był zdecydowanie lepszy w obronie i zbiórkach, które były dość kluczowe. Nasza skuteczność się poprawiła i oddaliśmy kilka ważnych rzutów trzypunktowych. Gecevicus dobrze podawał piłki do kolegów i na koniec III kwarty ucieszył nas celną trójką. Rosa Radom miała problem ze zdobywaniem punktów i dzięki temu przed ostatnią częścią dzisiejszego spotkania mieliśmy tylko 6 oczek straty.
Podobnie było w czwartej kwarcie. Radomianie mieli problem ze skutecznością, do tego doszły cztery faule Roberta Witki. Przyjezdni grali bardzo dobrze w obronie, czym doprowadzili do remisu. W dodatku obudził się Martynas Gecevicius oddając ważne celne rzuty z dystansu. Między innymi dzięki niemu Zastal doprowadził do serii 17:3. Ostatecznie niezwykła końcówka tego meczu w wykonaniu zielonogórzan doprowadziła do sensacyjnego zwycięstwa. Ważnym punktem tego meczu było zatrzymanie Michała Sokołowskiego. Gracz ten zdobył w sobotnim meczu zaledwie dwa oczka z rzutów wolnych i był praktycznie niewidoczny. Zastal, pomimo kiepskiej pierwszej połowy obudził się, by wygrać na wyjeździe 80:72.
Rosa Radom-Stelmet BC Zielona Góra 72:80 (31:17,18:17,13:22,10:24)
Rosa: Punter 17, Harrow 15, Witka 12, Auda 11, Zajcew 11, Piechowicz 4, Sokołowski 2, Bojanowski 0, Szczypiński 0, Szymański 0, Wątroba 0, Zegzuła 0.
Stelmet BC: Dragicevic 14, Gecevicus 12, Hrycaniuk 11, Kelati 10, Koszarek 9, Zamojski 9, Moore 8, Florence 7, Matczak 0, Mokros 0, Der 0, Grudziński 0.