Wielu kibiców, nawet tych co nie widzieli go na żywo, pamięta to głośne nazwisko. Roberts Stelmahers to swego czasu najlepszy zawodnik, który przywdziewał barwy ówczesnego Zastalu. Tak naprawdę dopiero Walter Hodge przyćmił jego legendę. Dziś Łotysz zawita do CRS.
Pisaliśmy już o tym w naszej zapowiedzi, że mecz z Ventspils to powrót starego przyjaciela. Stelmahers, który obecnie jest trenerem łotewskiej ekipy, nigdy bowiem nie miał okazji powrócić do Zielonej Góry (nawet prywatnie) od czasu, gdy opuścił PLK po sezonie 1999/2000. Wtedy grał w Śląsku Wrocław i odchodził z tytułem Mistrza Polski i zdobywcy SuperPucharu Polski. Okres jego najlepszych występów miał jednak miejsce sezon wcześniej, gdy w połowie rozgrywek został sprowadzony do Zielonej Góry przez swojego przyjaciela a jednocześnie właściciela firmy Dallas, będącej tytułowym sponsorem klubu. Stelmahers zagrał w 18 meczach, notując średnio 23,1 punktów na spotkanie. Zespół Zastalu po barażach z ekipą z Bydgoszczy utrzymał się w Ekstraklasie, Łotysz potwierdził opinię gracza z górnej półki a to co pokazał zostało zapamiętane na lata.
– Przyjazd Stelmahersa to początki mojego zainteresowania Zastalem – opowiada Waldemar Krystians, redaktor naczelny zastal.net. – Pamiętam, że klub usilnie szukał wzmocnienia i padło na takiego ciekawego Amerykanina Pete’a Philo, który na treningu pokazywał smykałkę do rzutów za trzy. Ostatecznie jednak zdecydowano się na Stelmahersa a decydującym czynnikiem był fakt, że to Dallas pokrywał jego całą pensję. Od początku było widać, że Łotysz to klasa sama w sobie. W pierwszym meczu rzucił coś koło 30 punktów a rywale nie mogąc go zatrzymać nałapali dużo przewinień. Mówię o tym, bo sędziowie potem już często wiedzieli kto to jest Stelmahers i już nie byli tacy skorzy do gwizdków. Szczególnie pod tym względem utkwiły mi w pamięci mecze fazy playout w Ostrowie. Faktem jest jednak, że dopiero takie nazwiska jak Hodge i Hosley pokazały nam coś, co wcześniej kibice z mojego rocznika kojarzyli tylko z Łotyszem – dodaje.
Uzupełnimy jeszcze, że wywiadzie na oficjalnej stronie Stelmetu Stelmahers podkreśla, że miło wspomina Zieloną Górę. – To naprawdę piękne, zielone miasto. Kiedy tam grałem, byłem na miejscu z moją rodziną i im też bardzo się u Was podobało. Miasto jest świetnie położone, jest niedaleko Berlina, do którego też często jeździliśmy kiedy była okazja. Mam same serdeczne wspomnienia Zielonej Góry – zaznacza. – Z kolei z ludzi pamiętam trenera Drago Visnievaca. Wtedy byliśmy zagrożeni spadkiem i ta drużyna potrzebowała zmian. Trener przemeblował wtedy nie tylko skład, ale też system gry. Wielu zawodnikom powierzone zostały inne role i okazało się, że to dało pozytywną zmianę i przyniosło dobre efekty. Nie tylko utrzymaliśmy się w lidze, ale też trochę awansowaliśmy w tabeli. Z zawodników zapamiętałem Jarka Kalinowskiego – uzupełnia trener BK Ventspils.
Nie da się ukryć, że wiele lat minęło od występów Stelmahersa w Zielonej Górze, ale warto go dziś przywitać sporą porcją oklasków. Może to nie jest idealne porównanie – bo Walter Hodge grał tutaj aż trzy lata i zdobył dwa medale – ale to prawie tak, jakby za kilkanaście lat Portorykańczyk pojawił tutaj jako trener rywali zielonogórzan.
Fragmenty wywiadu ze Stelmahersem pochodzą ze strony www.basketzg.pl