Po dniu przerwy powróciliśmy do hali CRS na półfinałowy mecz numer dwa. Choć dziś nie było już tak łatwo, zadanie zostało w pełni wykonane. Zielonogórska twierdza nadal pozostała niezdobyta, a w półfinałowej serii Stelmet prowadzi już 2:0!
Pierwsze półfinałowe starcie z Rosą Radom dostarczyło nam wielu emocji, a także widowiska na wysokim poziomie. Ostatecznie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 79:64. Pewne było tylko jedno, że w niedzielny wieczór będzie jeszcze trudniej.
Tak jak przewidywaliśmy, w drugim spotkaniu goście chcieli zaprezentować się dużo lepiej. Tym razem to Rosa lepiej rozpoczęła mecz, a nasi gracze musieli gonić. Agresywna gra podopiecznych Wojciecha Kamińskiego doprowadziła do szybkich przewinień. Szczególnie pożałował tego John Turek, który po pięciu minutach usiadł na ławce rezerwowych z trzema faulami na koncie. Tymczasem w Stelmecie rozstrzelał się Jure Lalić. Chorwat dzięki skutecznej grze pod koszem i na linii rzutów osobistych doprowadził do wyrównania wyniku. Jednak zielonogórzanie cały czas nie grali tak skutecznie, jak tego się od nich wymaga. Do tego popełniali niepotrzebne przewinienia, w szczególności Adam Hrycaniuk, który także faulował już trzykrotnie. Nikt nie zamierzał odpuszczać, przez co oglądaliśmy wiele rzutów osobistych. Stelmet niestety wykonywał je w końcówce ze skutecznością 50%. Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się remisem 20:20.
Druga kwarta ponownie nie rozpoczęła się po naszej myśli. Rosa próbowała budować przewagę, jednak popełniała błędy na dystansie. W Stelmecie pierwsze punkty zdobył dopiero po trzech minutach Chevon Troutman. Defensywa gospodarzy nie wyglądała jednak tak dobrze jak dwa dni temu. Radomianie powoli powiększali swoją przewagę, a o wzięcie czasu zmuszony był Saso Filipovski. Gra cały czas była agresywna i mało widowiskowa. Nie był to już tak ładny mecz jak w piątek. Dodatkowo Rosa cały czas utrzymywała niewielką przewagę, a nasi gracze nie byli w stanie ich dogonić. Po 20 minutach zaciętego meczu, Stelmet minimalnie przegrywał 36:37.
Łukasz Koszarek poprowadził Stelmet do wygranej (fot. A.Krystians)
Po przerwie Stelmet wyszedł nieco ożywiony. Rozpoczęła się nieco szybsza gra. Rosa nie odpuszczała w obronie, a Stelmet nadal nie grał swojej najlepszej koszykówki. Podobnie jak w poprzednich meczach ważną rolę zaczął odgrywać Quinton Hosley, który do tej pory był raczej niewidoczny. Cały czas zielonogórzanie nie grali tak dobrze, jak powinni. Skuteczność gospodarzy była bardzo niska, a dodatkowe błędy pogarszały sytuację. W końcówce kwarty doszło do niecodziennej sytuacji, gdzie Stelmet stracił piłkę po tym, jak zły gracz stanął na linii rzutów osobistych. Ten drobny incydent obudził kibiców zgromadzonych w hali CRS-u. Bardziej waleczni stali się także nasi gracze, którzy odrobili straty i zakończyli trzecią partię meczu wynikiem 53:52.
Ostatnia kwarta miała okazać się decydująca. Obydwie ekipy powróciły po krótkiej przerwie jeszcze bardziej zmotywowane. W końcu ekipa Saso Filipovskiego zaczęła grać tak, jak powinna to byłą robić od początku meczu. Po „trójce” Łukasza Koszarka, dwukrotnie na dystansie nie pomylił się Przemysław Zamojski. Prowadzenie urosło do ośmiu „oczek”. Błyskawicznie o czas poprosił szkoleniowiec radomian. Rosa wydawała się być już zagotowana. Popełniała proste błędy. Dopiero akcja z obwodu Łukasza Majewskiego poprawiła sytuację gości. Zielonogórscy koszykarze, mimo kilku kontrowersyjnych decyzji arbitrów spotkania, nie dali wyprowadzić się z równowagi i kontynuowali świetną grę. Atmosferę zaostrzały faule techniczne Michała Sokołowskiego i Mike’a Taylora. W końcówce Stelmet z kapitanem na czele nie pozwolił Rosie na odrobienie zbudowanej przewagi. Radomianie do ostatniej sekundy nie odpuszczali, jednak nie zmieniło to rezultatu spotkania. W drugim półfinałowym spotkaniu Stelmet zwyciężył 75:67!
Dzisiejszy mecz był znacznie trudniejszy od piątkowego. Rosa wspięła się na wyżyny swoich umiejętności i przysporzyła Stelmetowi sporo problemów. Dopiero w ostatniej kwarcie, gospodarze poprawili swoją grę i zdominowali parkiet. W półfinałowej rywalizacji Stelmet prowadzi 2:0. Do awansu do finału Tauron Basket Ligi pozostało już tylko i aż jedno spotkanie. Mecz w Radomiu z pewnością nie będzie należał do łatwych, ale dzisiaj zielonogórzanie pokazali, że potrafią grać naprawdę, naprawdę dobrze.
Stelmet Zielona Góra – Rosa Radom 75:67 (20:20, 16:17, 17:15, 22:15)
Stelmet: Łukasz Koszarek 18, Adam Hrycaniuk 11, Przemysław Zamojski 11, Russell Robinson 9, Chevon Troutman 7, Jure Lalić 7, Aaron Cel 6, Kamil Chanas 2, Quinton Hosley 4.
Rosa: Michał Sokołowski 14, Łukasz Majewski 10, Danny Gibson 9, John Turek 8, Uros Mirković 8, Mike Taylor 7, Daniel Szymkiewicz 3, Damian Jeszke 3, Robert Witka 3, Kim Adams 1.