Pojedynek z tarnobrzeskim Jeziorem przyniósł kibicom wiele emocji, a poniektórych wpędzał w istny zawał. Co na temat spotkania mówili tuż po nim sami zawodnicy oraz trenerzy?
Kevin Wysocki (skrzydłowy Jeziora Tarnobrzeg): Stelmet to dobry zespół, nie ma co do tego wątpliwości. Myślę, że my też graliśmy dobrze jako drużyna. Mecz był naprawdę do wygrania, jednak nie mieliśmy szczęścia w końcówce. Po pierwszej połowie wiedzieliśmy, że Stelmet będzie musiał coś zmienić po tym, jak prowadziliśmy prawie 20 punktami. Tak też się stało, a my przestaliśmy wtedy grać dobrze i skutecznie. To był ten moment, którym przegraliśmy ten mecz. Myślę jednak, że odnaleźliśmy optymalną formę i to, co chcemy grać. Na początku sezonu tak na pewno nie było. Do zespołu dopiero co dołączyli Dominique Johnson i Craig Williams. Musieliśmy sami dojść, co chcemy pokazywać. Sądzę, że już to znaleźliśmy i zobaczymy, jak będzie to wyglądać przez resztę sezonu.
Saso Filipovski (trener Stelmetu Zielona Góra): Gratuluję drużynie Jeziora dobrej gry. Pokazali sporo pewności siebie oraz to, że wygrali trzy mecze z rzędu. Byliśmy nieco zaskoczeni w pierwszej połowie – oni trafiali sporo rzutów za trzy punkty. Dopiero w drugiej połowie zaczęliśmy grać w obronie tak, jak powinniśmy. Nadrobiliśmy straty i wyszliśmy na prostą. Nasz zespół pokazał dziś dwa oblicza – jak trzeba grać oraz jak nie wolno grać. Cieszę się, że zwyciężyliśmy, punkty tutaj są najważniejsi. Zawodnicy zobaczyli też, że nie ma łatwych meczy czy przeciwników. W każdym spotkaniu trzeba grać na 120%.
Aaron Cel (skrzydłowy Stelmetu Zielona Góra): Zgadam się w zupełności z trenerem. Drużyna z Tarnobrzegu, która ostatnia bardzo dobrze gra, zadała nam wiele trudu. Niestety, ostatnio nie udaje się nam dobrze zaczynać mecze. Dziś znów to pokazaliśmy. W drugiej połowie lepiej nam się grało i udało się stratę odrobić i wygrać. Przyznam skromnie – nie ma się czym cieszyć. Zawsze trzeba grać w Tarnobrzegu po prostu dobrze.
Zbigniew Pyszniak (trener Jeziora Tarnobrzeg): Jeśli powiem, że wierzyłem w zwycięstwo, to nikt mi nie uwierzy. Szkoda tego spotkania. Pokazało one, że zrobiliśmy jednak krok do przodu z naszą grą. Zaczęliśmy trochę lepiej bronić. W przerwie powiedziałem drużynie, że na drugą część meczu wychodzimy tak, jakby stan był 0:0. Nie bronimy żadnego wyniku, gramy swoje. Niestety, zabraliśmy się za tę obronę, a koszykówka to nie piłka nożna – tutaj przewagi nie można w ten sposób utrzymać. Początek pierwszej kwarty był jeszcze dobry, potem rozpoczęły się straty. Dwójka rozgrywających miała łącznie 10 strat. W końcówce również te straty się pojawiły, a tak nie można wygrać. Cieszę się jedynie, że po raz kolejny zagraliśmy dobry mecz, i to z wicemistrzem Polski. Mieli oni dłuższą ławkę niż my, była świeżość. Jest jakaś satysfakcja, ale jednocześnie niedosyt, który na pewno kilka dni będzie siedział w głowie.
źródło: www.NadWisłą24.pl.