Wicemistrzowie Polski rozwiali wszelkie wątpliwości i udowodnili, że w pełni zasługują na awans do kolejnej rundy. W czwartym meczu Stelmet wygrywa 75:49.
Pierwsze posiadanie przypadło gospodarzom pojedynku, lecz nie udało im się w pierwszych akcjach zdobyć punktów. Dokonał tego po raz trzeci w serii Aaron Cel – zielonogórzanie dzięki jego rzutom wyszli na prowadzenie 4:0. Francuz z polskim paszportem doskonale wszedł w mecz, notując po niecałych trzech minutach 4 „oczka” i 3 zbiórki. Pierwsze punkty dla Asseco zdobył z kolei Filip Matczak, lecz dopiero z linii rzutów wolnych. Doskonałej serii w międzyczasie nie przerywał Cel, trafiając z dystansu. Gdy w jego ślady poszedł Łukasz Koszarek, Stelmet prowadził aż 12:1. Gospodarze popełniali liczne błędy, faulując i gubiąc piłkę, a przede wszystkim – nie kończąc z gry żadnej akcji. Marazm Asseco pogłębiał się, a trójka Quintona Hosley’a sprawiła, iż już po sześciu minutach Stelmet prowadził 20:3! Pierwsze punkty z gry (!) na półtora minuty do końca… kwarty zdobył Ovidjus Galdikas. Niewiele to zmieniało, bo gdynianie przegrywali 5:23. Na koniec pierwszych 10 minut można było powiedzieć, iż ogromny smutek odwiedził zespół Asseco – gdynianie trafili… 2 rzuty z gry w 10 minut, gdy zielonogórzanie – 10. Efekt? Wynik – 28:7. Zapowiadało się, mówiąc delikatnie, ciekawie.
Druga kwarta rozpoczęła się od paru drobnych błędów Stelmetu, lecz nie pomagało to gospodarzom w odrabianiu strat. W sytuacji, gdy nie wykorzystuje się kontrataku 2 na 1, ciężko mówić realnie o walce i odzyskiwaniu znaczenia w meczu. Do tego pudłowanie rzutów wolnych. Tymczasem Stelmet trafiał i powiększał swą przewagę, choć w mocno oszczędny sposób – po sześciu minutach oba zespoły zdobyli zaledwie 10 punktów. Po trójce Koszarka z kontry było 37:14. Ostatecznie po pierwszej połowie goście z Winnego Grodu prowadzili 39:18, nadal utrzymując ponad dwudziestopunktowe prowadzenie w meczu. Zapowiadało się jednostronne granie…
Łukasz Koszarek zagrał zupełnie inny mecz niż w środę (fot. Aleksandra Krystians)
W początku trzeciej kwarty widowisko nie powalało. Gdy kontra Cela i Hosley’a wyprowadziła Stelmet na 41:18, trener David Dedek poprosił o timeout. Doszło dzięki temu do małego przełomu – Asseco trafiło w końcu z dystansu. Odpowiadał jednak świetnie dysponowany Koszarek. Gdynian w górę próbował podnieść Sebiastian Kowalczyk, a z czasem wspierał go Przemysław Żołnierewicz. Gdy ten drugi przechwycił piłkę i pobiegł w kontrę, zrobiło się 47:30. Trener Saso Filipovski poprosił o czas, gdyż zastój w grze Stelmetu był bardzo widoczny. Z czasem udało się (na szczęście) zażegnać problemy, głównie dzięki dwóm rzutom za trzy Aarona Cela na koniec kwarty. Wynik – 55:32 i uspokojona sytuacja przed ostatnią kwartą.
Kluczową kwartę rozpoczął punktami Galdikas i Matczak, lecz nadal wszystko pozostawało pod kontrolą Stelmetu. Kolejna już w meczu trójka Koszarka na 59:38 znów zmusiła trenera Dedka do wzięcia czasu. Po nim obraz gry ciągle wyglądał tak samo – Asseco było pogodzone z porażką, zaś Stelmet – bronił wyniku. Rezerwowi zielonogórskiej drużyny wykorzystywali dodatkowe minuty na parkiecie. Wynik końcowy – 75:49. Nie trzeba tego wyniku komentować – Stelmet po prostu zasłużył na awans. Asseco jednak pokazało się z bardzo dobrej strony i warto pogratulować tej drużynie za wspaniałe emocje i wolę walki.
Asseco Gdynia – Stelmet Zielona Góra (7:28,11:11,16:16,15:20)
Asseco: Kowalczyk 9, Walton 9, Matczak 7, Galdikas 6, Żołnierewicz 6, Paredes 5, Frasunkiewicz 3, Czerlonko 2, Parzeński 2, Radosavljević 0, Szymański 0, Szczotka 0
Stelmet: Koszarek 20, Cel 13, Robinson 10, Hosley 8, Zamojski 7, Chanas 6, Lalić 4, Hrycaniuk 3, Troutman 2, Kucharek 2