Po wczorajszej porażce z Asseco trener Andrzej Adamek nie był rozmowny w pomeczowych wywiadach. Próżno szukać nowych i odkrywczych stwierdzeń, różniących się od tego, co można było usłyszeć już wiele razy wcześniej. Jednakże kilka zdań z konferencji zaraz po spotkaniu z Asseco może dawać do myślenia.
Andrzej Adamek (fot. Aleksandra Krystians)
– Zgadzam się, z tym, że nie widać postępów w naszej grze. Jest to po prostu stagnacja – tak na pytanie Jacka Białogłowego z Radia Zielona Góra odpowiedział trener Stelmetu. Nasuwa się jednak pytanie – jaką postawę reprezentuje w obecnej sytuacji szkoleniowiec, który otwarcie przyznaje brak postępów w grze jego własnego zespołu? Na tej wypowiedzi się jednak nie skończyło.
Pytany o to, czy wie, jak przełamać tę stagnację, odpowiada: – Pomysły są zawsze. Myślę, że niedługo pewne rzeczy same się wyjaśnią. Zobaczymy… W pierwszej połowie, po tym, jak pojawiła się obrona strefowa u przeciwnika, w naszej grze zapanowała niepewność. Gracze sami nie wiedzieli, co robić. Tracili pewność siebie. To było coś na pograniczu paniki. Pierwszy raz zobaczyliśmy poważną strefę. I to było zdecydowanie widać.
Ostatnią kwestią, o którą pytano, była rzekoma bezradność Adamka względem dyspozycji zespołu. Odpowiedź mało kogo usatysfakcjonowała: – Kolejny mecz, co widać po statystykach, w którym jest problem dotyczący rzutów z dystansu. Widać ten problem bardzo mocno. Można wymyślać różne rzeczy na prawo i lewo, jednak do tego kosza trzeba po prostu trafiać. Poza pierwszą kwartą do naszej obrony nie można mieć większych pretensji, natomiast jeśli chodzi o atak – tylko 68 punktów na wyjeździe nie da nikomu wygranej.
Coraz ciemniejsze chmury wiszą nad trenerem wicemistrzów Polski. Za stwierdzeniami padającymi ze strony trenera Adamka nie idą żadne zmiany w praktyce – gra Stelmetu nadal wygląda słabo. Nie widać ducha tego zespołu. Czas poważnie odpowiedzieć sobie – z czego to wszystko wynika?
źródło: Jacek Białogłowy, Radio Zielona Góra