Pierwsza połowa spotkania wyglądała w wykonaniu naszych graczy fatalnie. Dopiero po przerwie zobaczyliśmy odmienioną drużynę, która doprowadziła do remisu, a następnie stoczyła trudną walkę w czwartej kwarcie. Jednak co najważniejsze, parkiet CRS-u pozostaje niezdobyty przez żadną ekipę przyjezdną.
W piątkowy wieczór, zadaniem zielonogórskiej ekipy, było obronić po raz czternasty w tym sezonie swój parkiet. Przeciwnikiem był beniaminek Tauron Basket Ligi, który udowodnił nie raz, że potrafi zagrać bardzo dobrze.
Początek spotkania nie wyglądał za dobrze. Torunianie rozpoczęli mecz od serii 10:0, na co nie potrafili odpowiedzieć gospodarze. Dopiero po trzech minutach, pierwsze punkty dla Stelmetu zdobył Aaron Cel. Nie był to jednak moment w którym nasz zespół zaczął odrabiać straty. Problemem podopiecznych Saso Filipovskiego była defensywa na słabszym poziomie niż zwykle. W efekcie goście trafiali praktycznie w każdej akcji, na czele z LaMarshallem Corbettem. W końcu straty zaczęły topnieć, a to za sprawą rzutów trzypunktowych, które wchodziły naszym graczom bez zarzutów. W miarę upływu czasu, zielonogórscy koszykarze zaczęli walczyć w obronie. Niestety końcówka ponownie należała do „twardych pierników”, którzy po 10 minutach prowadzili 25:17.
Walki na parkiecie nie brakowało (fot. Aleksandra Krystians)
Cały czas czekaliśmy na przełamanie zielonogórskiej ekipy. Niestety goście byli nie do zatrzymanie, a już na pewno nie przez Stelmet, który nadal nie poprawiał swojej gry. Atak cały czas wyglądał dość chaotycznie, a w obronie podopieczni Milija Bogicevicia ciągle znajdowali luki, aby oddać masę celnych rzutów. Mimo przerw dla obu trenerów, Toruń bez przerwy był na prowadzeniu. Kiedy momentami wydawało się, że Stelmet jest w stanie odrobić straty, Polski Cukier ponownie odskakiwał na bezpieczną przewagę. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 40:47.
Trzecia kwarta rozpoczęła się od celnej „trójki” Hosleya. Stelmet ponownie zbliżył się do rywali, którzy ponownie szybko odskoczyli. Na szczęście można było dostrzec w grze zielonogórskiej drużyny większą determinację. Cały czas, atutem zielonogórzan były rzuty z dystansu. To dzięki im Stelmet wyrównał po raz pierwszy od początku meczu wynik. Zdenerwowany trener gości poprosił o czas, po którym nasi gracze grali jeszcze bardziej agresywnie. W końcu zaczęła funkcjonować obrona Stelmetu. Nagle gra Torunia kompletnie się rozsypała. Korzystali z tego gospodarze, którzy wyszli na prowadzenie Niestety nie mogło być zbyt pięknie i zamiast powiększać przewagę, nasza drużyna zaczęła popełniać błędy w ofensywie. Ostatecznie na 10 minut przed końcem spotkania mieliśmy remis 64:64.
Mecz rozpoczął się od początku. Widać było nerwową atmosferę na parkiecie w obu drużynach. Walka toczyła się kosz za kosz. Stelmet popełniał jednak błędy i nie wykorzystywał wielu akcji. Ratował nas jedynie fakt, że torunianie także nie byli nieomylni. Mijały minuty, a goście cały czas wypadali minimalnie lepiej. Po przerwie dla Saso Filipovskiego wydawało się, że będzie lepiej, ale Polski Cukier nie poddawał się. Emocje towarzyszyły nam bez przerwy, do ostatnich sekund. Na szczęście Corbett spudłował ostatni rzut i Stelmet zwyciężył 85:84!
Źle się dzieje w zielonogórskim zespole. Do play-offów zostało już bardzo mało czasu, tymczasem postawa Stelmetu w ostatnich tygodniach wygląda mizernie w porównaniu z tym co oglądaliśmy w połowie rundy zasadniczej. Mimo zwycięstwa, gra może niepokoić tym bardziej, że mecze będą już tylko trudniejsze. Kolejny sprawdzian już w środę w Radomiu.
Stelmet Zielona Góra – Polski Cukier Toruń 85:84 (17:25, 23:22, 24:17, 21:20)
Stelmet: Aaron Cel 24, Łukasz Koszarek 19, Quinton Hosley 12, Adam Hrycaniuk 10, Russell Robinson 8, Przemysław Zamojski 5, Kamil Chanas 4, Chevon Troutman 3, Jure Lalić 0.
Polski Cukier: LaMarshall Corbett 19, Sean Denison 14, Krzysztof Sulima 13, Żarko Comagić 12, William Franklin 10, Jarosław Zyskowski 8, Adam Lisiecki 6, Michał Jakowski 2, Aleksander Perka 0, Kacper Radwański 0.